UltimaForum

Kącik Artystyczny - Gospoda "Pęknięty Dzban"

Masta_Artista - Pią 21 Sty, 2011 23:43
Temat postu: Gospoda "Pęknięty Dzban"
[Prosta zasada (i chyba jedyna). Wczuwamy się :D]

To może zacznę tak?


Gezazd Soixante*, utalentowany organe (co w jego rodzinnych stronach oznacza zabójcę) wykonawszy robotę postanowił skryć swe oblicze przed wścibskim spojrzeniem żandarmerii właśnie w "Pękniętym Dzbanie". Miał tam kilku przyjaciół, głównie zleceniodawców, którzy byli nieodzownym składnikiem miejskiej awangardy. Ich zlecenia zwróciły Gezazdowi to, co utracił mając lat naście. Teraz pozwalał utonąć swoim czarnym myślom w kuflu ciemnego jak noc piwa. Było gorzkie i stawialo na nogi. Nie czekając na propozycję posiłku wyciągnął papierosa i zaczął przysłowiowo "kurzyć", gdy wtem do karczmy zawitał...

>-Następny-<**
















Objaśniam :
* Gezazd Soixante - czytaj Gechach Słasąt
** To znaczy, że teraz kto inny pisze (nie ważna kolejność, chodzi o miłą zabawę)
Nazwijmy to, emulacją roleplay-owskiej rzeczywistości ;) NIE MA mowy o czymś takim jak "Nie znam tego świata, miasta itp. Sami je wymyślamy ;) i manipulujemy :D! A teraz grajmy, bo wszystko zrozumiane :)

Sabikku - Sob 22 Sty, 2011 17:50

// Znaczy się, piszemy 'wolne' opowiadanie, czy coś na rodzaj pseudopbf-rpga?

... gdy wtem do karczmy zawitały dwie, lewitujące nad ziemią, mięsne kuleczki. Utopione były w nieokiełznanie wijących się dokoła witkach makaronu. Potwór emanował niezwykłym majestatem, którego zwykły człowiek pojąć nie potrafi.
Wprawdzie Pan Gezazd zwykłym człowiekiem nie był, ale poruszony wbił wzrok w grube nici makaronu, przełykając ślinę.
Latające stworzenie powoli, ociągając się podfrunęło do lady, zatrzymując się przy gopodarzu "Pękniętego Dzbanu". Po chwili ciszy z wnętrza mięsnych kulek wydobył się tajemniczy głos:
- Piwa.

// Nie wiem czy to wypali, ale zapraszam resztę do udziału :P.

Masta_Artista - Sob 22 Sty, 2011 21:15

//Dokładnie Sabikk ;). Mam nadzieję, że nie sczeźniemy tu tylko we dwójkę X_x. Niekoniecznie role play, ale namiastka storytellingowego spotkania nietypowych "typów" ;)\\

"Cholerna magia..." pomyślał, a przy tym pociągnął z kufla ostatni łyk piwa. Patrzył, jak gruby Enzo, właściciel tawerny stara się nalać kufel ciemnego piwa. Jeszcze nigdy mu się tak ręce nie trzęsły, a co najdziwniejsze, spora grupa bywalców nawet nie zwróciła uwagi na to...coś. Gezazd zgasił papierosa i przesunął się, by jego sylwetka stała się mniej widoczna. Zastanawiało go też to, jak niezwykłej istocie udało się prześliznąć przez dzielnicę Św. Delma, którą zamieszkują żebracy i wiecznie nienajedzeni nędznicy. Czyżby ich los znalazł ujście w trzewiach gościa?

>-Next-<

Gabe33 - Pon 24 Sty, 2011 00:32

...Do baru wpadł żebrak krzycząc do kulek mam do zjedzenia kogos kulki usuneły sie w ciemny kąt gdy żebrak przeszukiwał bar oczami pojawił sie znikąd cyber złodziej wszyscy powstali na jego windok jednak tylko Gezazd siedział cyber złodziej spytał nie boisz sie mnie??? młodzieniec odpowiedział ostro i stanowczo NIE!! wten cyber złodziej wyciągnoł nie znaną technologicznie broń i jednym strzałem przeniusł Gezazd'a do jakiegos innego wymiaru poczym sam sie tam zjawił powiedziawszy "No dobra zobaczymy co umiesz" (zakłucenia) (osoba postronna) czyżby podrózowali w czasie?? (zakłucenia)...


Jak oto chodziło to prosze po tym co napisałem jak odpisze będe kontynłował ;-) :->
Pomysł z zakłuceniami zgarnięty z Call of Duty Black Ops wtrakcie ładowania Zombie Mod'a mapki Kino Der Totem (zakłucenia)

Masta_Artista - Pon 24 Sty, 2011 10:58

Bójka pomiędzy dziwnym przybyszem a Gezazd-em trwała niewyobrażalnie długo. A może to były sekundy? Momenty, chwile? Nie wiedział. Był rozciągnięty w rzeczywistości, jednak zdążył na tyle zranić obcego, że zdeterminowany odzyskał dziwną, technologiczną broń i wypalił w siebie, pojawiając się z powrotem w "Pękniętym Dzbanie" na tej samej ławce w ciemnym kącie. Nikt się chyba nie połapał...
Gabe33 - Pon 24 Sty, 2011 13:41

...A dwie kulki dalej ukrywały sie przed dziwnym żebrakiem gdy do baru wszedł tajemniczy człowiek w ciemnym garniturze powiadając potrzebuje organe Gezazd zastanowił sie czy zgłosic sie nagle klamka zapadła podniusł ręke pan w garniturze podszedł do niego usiadszy obok niego powiedział jestes mi potrzebny Gezazd odpowiedział ale w czym...
Masta_Artista - Pon 24 Sty, 2011 14:14

Znał doskonale swoją powinność. Kimkolwiek był mężczyzna w garniturze miał dla niego zlecenie. Nie ważne, czy był wolnomularzem, architektem, księciem czy księdzem. Każdy ma prawo do zlecania Gezazd-owi zadań. Problem tkwił jednak głęboko w kieszeniach zleceniodawców, a dokładniej w ich zawartości, więc spokojnym tonem, nie wypadając z roli bycia incognito zadał dyskretne pytanie:

- Jakie wynagrodzenie?

Gabe33 - Pon 24 Sty, 2011 15:49

...Dziwny pan w garniturze uderzył mocno obiema rękami w stuł nikt sie tym nie przejoł najpierw robota a potem wynagrodzenie zaczoł potem mamrotac cos po rusku więc Gezazd zapytał co mam zrobic???
pan w garniaku odpowiedział jest taki koles co początek jego nicku jest na G a koniec na 3 a konkretnie chodziło o Gabe33 pan w garniturze zaczoł tłumaczc cel zlecenia Gabe33 był generałem zło zaprogramował połowe stalina to on odpowiadał za te wszystkie rzezie dokonane w trakcie 2 wojny światowej cel był jeden zlikwidowac go jednak trzeba wykończyc pomocników Gabe33 i dopiero jego
najpierw zniszcz najbardziej zacnego i najgroźniejszego przyjaciela Gabe33 jego imie bydziło groze wszedzie a zwie sie Masta_Artista wszyscy w karczmie powstali na usłyszenie tego wyszeptanego imienia sam Gezazd sie przeraził...


I to wszystko wprowadziłem do opowiadania nas zeby było kolorowo ;-)

Masta_Artista - Pon 24 Sty, 2011 20:28

- Tyle, że Masty nie można zabić - rzekł ponuro Gezazd.
- Można natomiast wykonać mały fortel, który poróżni Mastę i mój cel, a wtedy uderzę. Jeśli ich skłócimy, wtedy na pewno losy Gabe nie będą za bardzo obchodziły Masta_Artistę. Proponuję wybadać, którzy ludzie Gable-a są przekupni i za ich pomocą rozpocząć mały desant na Heleden. Powstanie konflikt pomiędzy panem Heleden, a Gabe. W wirze walki będę niemal niezauważalny, powinienem szybko go załatwić...

Ayene - Czw 27 Sty, 2011 15:10

Dżfi gospody otwożyły się cihótko z chókiem, ukazójąc potęrznie hudą sylfetkę łysego na głowie, owłosionego na rękach i szyi pułczłowieka-pułelfa-pułproduktu.
Na jego bródnym od krfawej posoki odzieniu widniało nienatóralnie wyszarpane chasło: "Porzeracz anty-ortografuf". Menszczyzna bełkocząc pod nosem zrozómiałą formułkę, skierował swe dłonie w stronę rzebraka-eródyty oraz dziwnie znanego tajemniczego człowieka w ciemnym garnitórze. "Dark Banishing" ciho wżasnoł, po czym zniknoł obó, a na końcó siebie.

Masta_Artista - Czw 27 Sty, 2011 22:05

Gezazd odetchnął z ulgą. Wprawdzie nie znał scenariusza, ale alternatywa, jaką było zniknięcie zleceniodawcy i żebraka bardzo go rozluźniła. Dziękował bogom (nawet tym pogańskim) za osłodzenie jego egzystencji. Wyciągnął się, prezentując kocią wręcz grację i umilił sobie zbliżający się wieczór drobną drzemką. (Merci fille Admen)
Sabikku - Czw 27 Sty, 2011 22:35

Lewitujące kulki mięsne z powrotem zjawiły się nad wysokim krzesłem, tuż przy ladzie. Do tej pory potwór wolał pozostać w cieniu - zrozumiałe, biorąc pod uwagę nieznośnie niegramatyczne wrzaski i bójki nowo przybyłych.
Na wygładzanej powierzchni blatu czekał już kufel pienistego, ciemnego piwa. Karczmarz nie mógł uwierzyć widząc, że stwór popija z pomocą witek makaronu. Wsunął ich kilka do kufla i począł, ot, po prostu, 'chłonąć' zawartość. Już po kilku sekundach naczynie stało puste. Kulki gniewnie rozejrzały się dokoła, chaotycznie machając makaronem. Najwidoczniej pragnęły więcej towaru.
Karczmarz w niemym pośpiechu przygotował kolejny kufel i grzecznie postawił go przed spragnionym potworem.

Masta_Artista - Pią 28 Sty, 2011 21:12

Po chwili relaksu, Gezazd postanowił zbliżyć się do "Makaroniastej Poczwary". Wydawało mu się, że po wypiciu kilku głębszych stanie się mniej groteskowa. Wziął głęboki wdech, wstał i nie budząc niepotrzebnego zainteresowania usiadł maksymalnie blisko oryginalnego gościa. Kilka następnych godzin zajęło mu wymyślanie równie oryginalnego tematu.
Seivoth - Pią 28 Sty, 2011 22:49

Cichutko, niczym w składzie porcelany słoń, do karczmy postać się wtoczyła. Na nierównych nóżkach swoich, drzwi zamknęła i krokiem marszowym, charakterystyczny jazgot niosąc, do stolika podeszła. Z sił opadając, na krzesło zsunęła się zgrabnie, fizyczność swoją wciąż w tajemnicy utrzymując, przed gapiami potencjalnymi. Obserwację zaczęła, "oczy wokół głowy" mając.
Sabikku - Pią 28 Sty, 2011 23:47

Nie zważywszy na przybycie pijanego włóczęgi, makaronowy stwór wciąż popijał z kufla. Kątem oka obserwował Gezazda, który dosiadł się kilka godzin wcześniej. Obawa przed nietrzeźwym mamrotaniem zburzyła w mięsie chęć rozpoczęcia jakiejkolwiek rozmowy. Wolał jednak uważać, wiedząc doskonale, w jakim rzemiośle lubuje się Gezazd.
Obserwatorom wydawało się, że z kolejnymi łykami potwór spaghetti emanuje jeszcze większym majestatem. Witki poruszały się w coraz bardziej nieprzewidywalnym, artystycznym nieładzie, mimo to nie psuły dystyngowanego wizerunku mięsnych kulek.

W karczmie było cicho i nudno, przypominało to trochę ciszę przed burzą. Jakby sama prosiła się o wybuch, krzyk, o coś nieoczekiwanego i energicznego.

Masta_Artista - Pon 31 Sty, 2011 19:05

W końcu zdecydował się na pierwszy krok. Wiedział doskonale, że niecodzienny jegomość może być groźny, zwłaszcza, że jego ciało poczyna ruszać się w coraz większym chaosie. Próbując nawiązać kontakt, zbliżył się doń nieco bardziej, a rozmowę zaczął głosem łagodnym, stonowanym :

- Spokojnie...nikt w moich zleceniach nie nadmieniał żywego spaghetti panie...panie? Właściwie to jaka jest pańska godność?

Lukortech - Pią 04 Lut, 2011 12:20

Tajemnicza postać będąca tak naprawdę zamaskowanym szpiegiem z niedalekiego miasta bojąc się o rozpoznanie podał fałszywe imię;
-Jestem Spahanogi
Nasz mroczny bohater z zastanowieniem zerknął w głąb swej świadomości by upewnić się że nikogo takiego w jego zleceniach nie było...
Po sprawdzeniu i porównaniu rysopisu, stwierdził że postać którą widział była bardzo

...
I'll let you go ahead with thinking ;P

Pozdrowionka masta!

Azsak von Triger - Nie 06 Mar, 2011 18:57

Spahanogi nie mógł spokojnie dalej myśleć bo nagle usłyszał potężne rżenie konia a po chwili ciężkie kroki osoby wspinającej się po schodach.Wszyscy ucichli i zwrócili swój wzrok ku drzwiom obawiając się że nadchodzi ten spasiony celnik Frondrich*, po ograbieniu już wszystkich z dzielnicy Św. Delma...gdy tu nagle w drzwiach pojawił się Wojownik a za nim na plecach powiewała błękitna peleryna z wyszytym napisem "Ku chwale Błękitu!" a nieco niżej "GZKB".Drzwi po chwili same się zatrzasnęły i wtedy większość wróciła do swoich spraw, a w karczmie znów panował harmider.Wojownik uśmiechając się podszedł i przeprosił karczmarza za trzaśnięcie po czym zamówił:
-Hmmm...Macie morze dzika panie?-Spytał; po czym dopiero teraz zauważył kolo siebie dwie mięsne kulki a wokoło nich pełno wirującego makaronu.Jego fascynacje przerwała odpowiedź Enzo.
-Pewnie że mamy!-po czym dodał-A coś do picia?
-Rumu dwie butelki,a co do dzika to od razu dwa poproszę, potem jeszcze sobie coś zamówię więc zapłacę potem!-uśmiechnął się i rozejrzał się po karczmie szukając wolnego stolika.Był tylko jeden wolny ale znajdował się niedaleko Gezazd Soixante i Spachanogi a Karsznickus nie zhciał szukac zwady bo pamiętał że na ostatnim turnieju "Vala"...Nagle coś usłyszał.
-Panie!Panie!-krzyczał poirytowany-Chędożony wieprz...-powiedział cicho już całkowicie poirytowany.
-Przepraszam cię panie ale zamyśliłem się-znowu się uśmiechnął i wskazał jedyny wolny stół po czym dodał-Tam zaniesiesz moje jedzenie-wziął butelki i ruszył ku stołowi następnie usiadł.Wyrwał kołek zębami wypił kilka łyków rumu po czym wytarł usta zamaszystym ruchem rękawa i odłożył butle rumu na stół.Podejrzanie spojrzał w stronę Gezazd'a...




*Frondrich-Frondricz

Lartarin - Nie 17 Kwi, 2011 13:38

Miejsce przy szynkwasie zajęła osoba, odziana w podniszczony, czarny habit z kapturem. Przewieszona przez ramię torba spoczęła (nie sama z siebie ^^) obok. Zamówiwszy pokój i butelkę wina, powoli zaczęła iść w kierunku schodów (nie zapomniawszy o torbie ^^ ofkors). Od momentu przybycia kobiety, zaczął być wyczuwalny, obrzydliwie słodki zapach perfum...

PS Kwestia prowadzenia bohatera, powinna dotyczyć wyłącznie naszej postaci! Co to za dialog, który prowadzimy sami ze sobą...?!

Masta_Artista - Nie 17 Kwi, 2011 15:40

Gezazd, starając nie wypaść z wprawy, jakim było zachowanie spokoju i opanowania, zmierzył wzrokiem wyperfumowaną kobietę, a następnie odczuł obecność mężczyzny w pelerynie. Bardziej niż jego budową, interesował się rozmiarem miecza, przewieszonego na nim jak kołczan.
- Kolejny dworzanin. - pomyślał, bez przerwy wpatrując się w zimną stal śmiercionośnego ostrza. - Gdyby tacy jak on mieli zielone pojęcie o tym, że pod ich czujnym wzrokiem migrują miliony małych mrówek, znanych jako radni i rządcy, którym często obecność dostojnika wadzi we własnych czarnych sprawach. Na szczęście mężczyzny, nikt nie chciał jego śmierci, a na szczęście Gezazda, nikt nie żądał śmiertelnego polowania...

Mimo to, nie czuł się w obecności mężczyzny swobodnie. Wzrok znowu spoczął na kobiecie, która wchodziła po schodach.

Lartarin - Nie 17 Kwi, 2011 15:45

- Wyczuwam spojrzenie twojej duszy, poszukując odpowiedzi na nurtujące mnie pytania... (mamrotanie)
Zatrzymała się
- Nie bądź więc bierny, tylko usłuż starowince ramieniem, w ciężkiej podróży po schodach...

Masta_Artista - Nie 17 Kwi, 2011 17:18

Gezazd poczuł ukłucie. Tak, kobieta zdecydowanie mówiła do niego. Czemu spośród tłumu gości, wybrała akurat jego? Nie chcąc być nieuprzejmym wstał i poszedł, by pomóc jej dostać się do pokoju. Z jego perspektywy zapach perfum był niemiłosiernie intensywny.
Lartarin - Nie 17 Kwi, 2011 17:32

- Dziękuję tobie młodzieńcze.
Opierając się na silnym ramieniu mężczyzny, zaczęła powoli wspinać się, po zdających się nie mieć końca schodach. Kiedy dotarła na ich szczyt, rzekła:
- Nie minie tydzień, jak żandarmi trafią na twój ślad...(mamrotanie) Bądź ostrożny...aaa...(mamrotanie) ...aaa... krew... (mamrotanie)...
Kobieta otworzyła drzwi, i własnymi siłami, ostrożnie weszła do środka. Zamykając je za sobą, zaryglowała.

Lukortech - Nie 17 Lip, 2011 11:47

Bohater z niewiadomych przyczyn poczuł ciarki na plecach. Starsza pani nie przeraziła go, ale coś sprawiło że się zląkł. Żandarmi. To oni wiele lat temu utrudnili mu życie wtrącając go do więzienia za pewną błahostkę. Teraz gdy starsza kobieta mu o nich przypomniała zaczął ostrożniej poruszać się w miejscu które było dla niego tak bliskie, a jednak tak dalekie. Zaczął schodzić ze schodów którymi prowadził staruszkę gdy nagle...
flang3r - Pią 06 Sty, 2012 21:23

... Karczma opustoszała... Ani żywej duszy. Żywej...
Tylko ta dziwna postać z makaronu... Ale czy to ma duszę? Czy to w ogóle ma ciało...
Nie potrafię tego zdefiniować, nie potrafię niczego zdefiniować w tym czymś...
Ale to coś potrafi zdefiniować wyrazy, terminy, emocje... Bez słów, telepatycznie, jak gdyby wbiło się swoją %#?* makaronową macką w mój mózg niczym lipcowy komar, którego chcesz zmiażdzyć zanim skońćzy swój posiłek...
- Jesteś wyjątkowy, obserwujemy Cię długo, zbyt długo - dziwny głos zaczął wędrować w mojej głowie, obcy głos... obce sumienie, obca świadomość...
- Kim... czym jesteś.. jesteście??
- To nie jest ważne... Ważne jest to co przed Tobą...
- Nie. Nie pracuję dla osób o których nic nie wiem, ty nawet nie jesteś... czym ty jesteś?
- Świadomością... Możesz nazwać to duszą, halucynacją... Ten aspekt jest najmniej istotny.Wyimaginowana postać chodzącej potrawy to efekt losowości, pewien algorytm... Na algorytmy nie ma sie wpływu... Jestem... Jesteśmy... Zapowiedzią...
- Czego?
- Końca
- Końca czego?
- Wszystkiego... Wszystkiego co znasz... Wszystkiego co pamiętasz... Wszystkiego co kochasz....
- Niczego nie kocham. Może tylko pieniądze za zlecenia. One dają satysfakcję. Są wymierne. Stałe. Nie są zmienne, ludzie są zmienni...
- Dlatego nie mają tej samej wartości, czyż nie? Dlatego od nich stronisz. Matematyka, podstawy, tym się kierujesz, nieprawdaż?
- To czym się kieruję jest mało istotne, istotne jest to , czego ode mnie chcesz.. chcecie...
- Jesteśmy świadomością... swiadomością wielu, nasze potrzeby nie mogą zostać spełnione w całości... Kierujemy się tak jak ty - matematyką... Tylko ona przynosi wymierne korzyści.
To trochę jak demokracja, tylko że bez korupcji...
- A margines błędu?
- Jest przewidywalny, korupcja nie...
- Do rzeczy, czego ode mnie chcesz? Gdzie jest reszta? To twoja sprawka?
- Tak, Nasza sprawka... Musisz zmienić byt, zmienić pętlę..
- Jaką pętlę? O czym ty mówisz?
- Pewne rzeczy, pewne osoby, nie mają już racji bytu...
- Bytu?
- Tak, bytu... Musisz przerwać byt...
- Czyli mam kogoś zabić tak?
- Zabić może każdy, ty musisz pozbawić powtarzalności pewien byt...
- Jaki byt? O czym ty mówisz?
- Jest pewna osoba, którą należy usunąć, usunąć jej byt.. Zaburza równowagę, zmienne...
zaburza wzór...
- Wzór czego?
- Wzór różnorodności, losowości, randomizacji...
- I to jest powód , dla którego mam tego kogoś zabić? Myślałem że powiesz mi o jakimś interesie, przetargu, wpływach. Tylko po to się kogoś likwiduje.
- To co cię otacza, jest zbiorem zmiennych... Synchronizacją... Ograniczoną ilościa nieograniczonych rozwiązań... Losowym światem pod przewidywalną kontrolą...
- Co takiego w takim razie robi ten byt że tak Ci przeszkadza?
- Wiedzieliśmy, że o to zapytasz... Przewidywalna kontrola... On zaburza losowość swoją osobą,poczynaniami, wszysto staje się przewidywalne... To wbrew prawom wszechświata, bytu... Jadasz na co dzień to samo?
- Nie
- Właśnie... Choć znasz przepisy, to urozmaicasz je, wprowadzasz zmienną... Randomizacja... Ta osoba zaburza randomizację... Spójrz na moje macki, widzisz w nich jakiś wzór?
- Widzę macki, nic więcej...
- To jest właśnie randomizacja... Nie przewidzisz ich zachowania...Tylko prawdopodobieństwo... To jest sens życia...
- Macki są sensem życia? Dobra.. do rzeczy, dość sie nasłuchałem morałów...
- Zgadzasz się więc na naszą propozycję?
- Nie. Ja chcę ją wreszcie usłyszeć, konkretnie... Bez randomizacji!!
- Niebawem ukaże się nasz wysłannik... przyniesie kopertę... otwórz ją , poznasz szczegóły...
- Dlaczego sam mi tego nie powiesz?
- Byt... Losowość... Nie jesteśmy stali, nasze potrzeby zmieniają się w zależności od potrzeb jednostek. Koperta jest porozumieniem ogółu. Jest stałą, nie jest zmienną, my jesteśmy zmienną, dynamiczną zmienną... Jak te macki... Choć wybrane losowo, nadają sens, nieprawdaż?
- Nie wiem, dla mnie póki co nie ma nic sensu...
- Sens to złudzenie... Złudzenie zrozumienia zmiennych, bytu, losowości... Ale to sens nadaje porządek tej losowości... Jest dobry... Sensem będzie dla Ciebie ta koperta... Dla nas to będze najlepsze rozwiązanie, optymalne...
- A dla mnie czym będzie te rozwiązanie? A dla reszty świata? Przepraszam - zmiennych i losowości?
- Niczym..
-Niczym?
- Tak, niczym...
- To po jaką cholerę mam nadstawiać karku? A wogóle ile płacisz? Chore zadanie. Jesteś, jesteście chorzy.. Żyję tu trochę czasu, ale takich popaprańców jeszcze nie spotałem, z resztą.. z wyglądu już jesteście popaprani...
- Wyobraź sobie, że twój świat... twój byt staje się przewidywalny
- Mój byt?? To chyba wasz byt ma jakiś problem...
- Kalkulowaliśmy taką reakcję...
- W dupie mam waszą kalkulację... Nie wiem co zrobiłeś, ale przywołaj, przywróć albo ch** wie co zrób, ale spraw żeby wszystko wróciło do normy. Nie przyjmuję twojej propozycji,
ZA DUŻO ZMIENNYCH!!
- Rozumiemy twoją reakcję... Większość zareagowałaby tak samo, możemy tylko prosić Ciebie o pomoc...
- Prosić? A jaką to ma wartość u was? A może zmienną? Albo przewidywalną losowość? Przedstaw mi zasrany wzór twojej prośby! Czekam... Z nastrojem regulowanym przez zmienną k***a mać!
- Choć wydaje się, że myślimy jak maszyny, czyli przewidywalnie, to nasze poglądy się różnią... Jesteśmy zbiorem doświadczeń. Jesteśmy dynamiczni...
- Nie, pier*****e jak maszyny!
- Błagamy...
- Co?
- Błagamy..
- ... - w głowie mej zaczęła się burza mózgu... Co To za cholerstwo? Wygląda jak jakiś grotestkowy koszmar, rozmawia jak maszyna a na końcu pokazuje ludzkie instynkty? I ta dziwna majestatyczność...
Błagacie?
- Tak, blagamy... Błagać- żebrać, prosić o coś, wymuszać pomoc w akcie desperacji, bezradności..
- Dobra, skończ tą szopkę... Lepiej przekonaj mnie jakoś do tego zlecienia, przekonaj żebym się zastanowił...
- Rozważamy optymalne rozwiązanie... Rozważyliśmy..
- Zamieniam się w słuch.
- Nasze postrzeganie świata jest bardziej ogólnikowe... Jesteśmy wyższym stanem świadomości, nasze potrzeby są większe, bardziej zaaawansowane i złożone, w stosunku do twoich... To tak, jak gdyby ktoś porównał twoje potrzeby do potrzeb zwierzęcia, jedzenie, opieka sen, okazjonalne rozmnażanie przeciwko emocjom, wspomnieniom, marzeniom, satysfakcji, spełnieniu... Wyższy poziom, choć pewnie niektóre zwierzęta odczuwają pewne elementy... Nie potrafimy tego wytłumaczyć, nie będziesz mógł tego zrozumieć... różnica poziomu świadomości...
- Skoro nie potrafię tego pojąć, to dlaczego chcecie , żebym to ja wykonał to zlecenie?
- Nie możemy przejść do innego stanu świadomości... Nie możemy...
- Dlaczego?
- To wykracza poza nasze pojmowanie...
- Wasze? Przecież jesteście "zbiorową" Swiadomością...
- Nie jesteśmy najwyższym stopniem świadomości... Każdy poziom niesie ze sobą pewne ograniczenia... I pozytywne i negatywne...
- Mów jaśniej?
- Nie możemy usuwać bytów z innego poziomu świadomości...
- Dlatego wybraliście mnie tak?
- Tak. Wybraliśmy Ciebie również dlatego, iż przejawiasz swoim zachowaniem cechy świadomości oczekującej...
- Jakiej?
- Na twoim poziomie zwykło się mówić że masz to "coś"...
- Tzn. ?
- Jesteś świadomością oczekującą... Nie miesczącą się w wymiary obecnej, ale nie pasującą wymaganiami do bardziej zaawansowanej...
- Yyyy... Nadaję się do czyścca?
- Ta interpretacja jest trafna...
- W dalszym ciągu nie przekonałeś... Nie przekonaliście mnie do tego zadania...
- Argumentacja spada wraz uzyskiwaniem wyższego poziomu świadomości, przepraszamy, nie potrafimy tłumaczyć dla nas rzeczy oczywistych, analogicznie, dla przykładu ty nie porafiłbyś mrówkom wytłumaczyć pewnych potrzeb... Analiza optymalnego rozwiązania jest aktualizowana w czasie rzeczywistym, innymi słowy, zaraz wszystko wytłumaczymy dokładnie:)
- Yhym... Ale dlaczego rozmawiacie ze mną jak maszyny?
- Nasz poziom emocji byłby dla Ciebie w większości niezrozumiały... opierając się tylko na instynkcie i intuicji narażalibyśmy się na złą interpretację przekazu... Kwestie biologiczne, genetyka, uwarunkowania społeczne, to kolejne zmienne komplikujące przekaz, który z racji różnic świadomości jest i tak wysoce utrudniony... A nasza każdorazowa analityczna wypowiedź wywodzi się z braku jednolitego wzorca niższej świaomości... Zbyt wiele doświadczeń poprzednich... Zbyt wiele.. Staramy się...
- Czasem pewna "losowość" była by wręcz miła dla ucha, ciężko mi uwierzyć w zapewniena finansowe "bezdusznego" zleceniodawcy... Jestem nader cierpliwy, więc słucham dalszych wyjaśnień...
- Pomóż nam, jeśli chcesz, żeby twój świat wyglądał tak jak wygląda...
- Mój świat?? A tak w ogóle, to czemu interesujecie się niższym stanem świadomości? Przecież jesteście wyższym, lepszym stanem??
- Łańcuch zdarzeń , równowagaa wrzechświata...
- Że co?
- Że to...
- Ooo, proszę, nareszcie odpowiedziałeś jak człowiek.
- Staramy się...
- A ja się staram was zrozumieć...
- Staramy się Ciebie zrozumieć... Zrozumieliśmy...
- Wątpię...
- I dobrze, jesteś Gezazd! Dlatego wybraliśmy Ciebie, ze względu na twój sceptycyzm i analityczny umysł/duszę.. Nasz świat ulegnie katastrofie, nasz stan, nasza równowaga, nasze zmienne...
Twoje też, ale później..
-Tzn?
- Wyobraź sobie, że znikają z twej planety pszczoły... Kwiaty przestają kwitnąć... Zanika ekosystem, równowaga została zaburzona... Wyższe stany świadomości również cierpią...
- Rozumiem, ale skąd właściwie wy jesteście? Z naszej planety?
- Nasz byt obejmuje coś więcej niż tą planetę...
- Tzn?
- Nie zrozumiesz...
- Mów! Czyli jest coś więcej niż nasz wszechświat?
- Mówiliśmy że nie zrozumiesz... Dla mrówki pojęcie planety jest już ponad jej pojmowanie...
Wszechświat... Ponad pojmowanie wielu... Błagamy...
- Wydaje mi się, że jakimś dziwnym sposobem bierzesz mnie na litośc.
- Litość nie jest jednoznacznym uczuciem, którym się kierujemy, choć w akcie deperacji, w której jest nasz stan świadomości to pojęcie jest wysoce trafne... Być może spoglądałeś kiedyś na zwierzę i błagałeś o litość, bądź o łaskę, współczucie, zrozumienie... Sytuacja, która ma miejsce, może być porównana do tego przykładu.
- Nie wierzę , że wy jesteście w akcie desperacji...
- Niestety nie wiemy, czy zwierzę wierzy w twój jakikolwiek akt desperacji...
Wypatruj Wysłannika... Proszę...
I nagle pojawił się on, w drzwiach do karczmy...

[ Komentarz dodany przez: Seivoth: Pią 06 Sty, 2012 21:30 ]
flang3r, chyba do końca nie zrozumiałeś o co chodzi. Piszemy tylko w imieniu swojej postaci. Kiedy deklarujemy akcję z udziałem innej (która jest bohaterem innego usera), musimy poczekać na jej reakcję.

Lartarin - Pią 06 Sty, 2012 23:43

- Barman, wody! (rozległo się wołanie starowinki ze swojego pokoju)
- Przyniesie mi ją ktoś!

Angius - Sob 07 Sty, 2012 18:49

Pomimo późnej pory i zamkniętych na rygiel drzwi, do karczmy wtoczył się potężnej postury brodaty człowiek. Miał na sobie ciężkie, okute blachą buciory (którymi to poradził sobie z zamkniętymi drzwiami), skórzany kubrak i gruby płaszcz z kapturem i futrzanym kołnierzem. Strój dopełniał całokształtu jego imponujących rozmiarów. Jakby tego było mało, na jego plecach wisiał dwuręczny labrys, na masywnym, poczerniałym już, dębowym trzonku osadzony poszczerbiony, porysowany i gdzieniegdzie zabrudzony chyba zastygłą posoką żeleziec. Dziwne było to, że przybysz nie złamał się wpół pod ciężarem swoim, swego ubioru i broni.
- Lać mi grogu! - wrzasnął przechodząc po powalonych drzwiach - Byle chyżo!

Lartarin - Sob 07 Sty, 2012 18:59

- Co za niewychowany motłoch... (mamrotanie)
Łapiąc z trudem oddech, bardzo powoli i ostrożnie, barowymi schodami zeszła staruszka. Swoje kroki poczęła kierować w kierunku szynkwasu. Na jej twarzy zaczął malować się grymas niezadowolenia. Z kroku na krok coraz bardziej dostrzegalny.

Nhadala - Nie 08 Sty, 2012 19:33

- Proszę o to woda, o którą Pani prosiłaś.

Do starowinki podeszła młoda dziewczyna ubrana w dość rzadko spotykane futrzane spodnie i kamizelkę.

- Najwidoczniej w tej gospodzie każdy dba jedynie o swój czubek nosa nie widząc potrzeby pomagania innym.

Lartarin - Sob 09 Cze, 2012 13:11

(mamrotanie)
Dziękuję co dziecinko...(pije wodę)
Rodzice bardzo dobrze cię wychowali... Gdybym ja miała dzieci, zrobiłabym tak samo.
(wzięła głębszy oddech)
Rozejrzyj się ze mną... Może ktoś w tym zapomnianym przez bogów miejscu, wyda się interesujący...
(usiadła przy najbliższym stoliku)

Nhadala - Wto 10 Lip, 2012 18:36

- Sądzę, że ci bardziej interesujący już dawno opuścili ten przybytek.

Dosiadła się do stolika.

Draconis - Sro 11 Lip, 2012 13:33

Nagle dokoła gospody spowiła gęsta mroczna mgła. Z mgły wolnym krokiem wyszła tajemnicza postać w czarnym płaszczu z kapturem na głowie. Pas przepasa jego brzuch. Do pasa dołączony jest czarny zwój. Jego rękawy oblane ludzką krwią przyciągały wzrok każdego w gospodzie. Na twarzy ma czarną maskę na której widnieją symbole runiczne nieznane nikomu od bardzo dawna. Postać rozejrzała się dokoła budząc strach swoim spojrzeniem. Powoli idąc doszedł do stolika w kącie i zasiadła na starym krześle...
Seivoth - Sro 11 Lip, 2012 16:06

Gwoli wyjaśnień.
Cytat:
przyciągały wzrok każdego w gospodzie
Tego nie możesz wiedzieć, opisujesz to, co dotyczy twojego bohatera a nie innych.
Cytat:
widnieją symbole runiczne nieznane nikomu od bardzo dawna.
Skoro są nieznane, to skąd wiadomo, że to runy?
Cytat:
budząc strach swoim spojrzeniem.
Tego również nie możesz wiedzieć.
Nhadala - Sro 11 Lip, 2012 16:10

- Ej ty tam bo podłogę pobrudzisz tymi szmatkami na rękach! Sprzątaj po sobie.
Draconis - Sro 11 Lip, 2012 16:57

//Dobra teraz rozumiem...

Tajemnicza postać nie zareagowała na słowa młodej dziewczyny. Postać chwyciła w ręce zwój i zaczęła czytać jego zawartości...

Nhadala - Sro 11 Lip, 2012 17:46

Dziewczyna niczym nie przejęta nalała sobie kolejną szklankę wody.

- Jak już mówiłam na tym świecie nie ma już interesujących osób. W dodatku wychowanych.

Lartarin - Pią 24 Sie, 2012 10:54

- Za moich czasów, to palono na stosie! To był piękny widok moje dziecko. Całe rodziny gromadziły się na placu głównym aby móc cieszyć się z tej uczty. W międzyczasie były tańce, występy trup cyrkowych... hmmm a to wszystko na koszt tego, kto był palony...
Dzięki temu wszystkiemu... hmmm... wszyscy byli wychowani.
(Rozejrzała się za szklanką wody)
- Mogę poprosić drugą, na samą myśl o stosie zaschło mi w gardle.

MrDawnok - Pią 24 Sie, 2012 12:01

Szczupła i wysoka postać przekroczyła powalone drzwi.W migotliwym świetle kaganków można było dostrzec bogaty ubiór postaci, zielony kapelusz z niebieskim tlącym się tegoż samego koloru światłem piórkiem, beżowa tunika, purpurowy kubraczek, brązowe spodnie i wysokie czarne buty zapinane na kilka klamr, ubioru dopełniał cytrynowo żółty płaszcz.Zza pleców wysokiej postaci wystawała kolba kuszy obijanej stalom, mała lutnia huśtająca się na sznurze przypiętym z boku plecaka nie dawała złudzeń co do jego profesji.Bard zamówił butelkę najdroższego wina a potem przysiadł się do stolika obydwu pań.
-Witam, witam drogie panie! - uśmiechnął się stawiając przed sobą kieliszek i nalewając sobie troszkę Ale, ruchem głowy wskazał aby obydwie się poczęstowały.
-Przypadkiem usłyszałem, a w tym zawodzie trzeba mieć dobry słuch, o czym gaworzycie.Mój ojciec dokonał żywota na stosie, a trzeba wam wiedzieć, że straszny był z niego krętacz. - urwał czekając czy któraś zechce coś wtrącić.

Nhadala - Pią 24 Sie, 2012 12:05

Wstała na moment przynosząc dzbanek wody.
- Zamiast szklanki dzbanek, by nie zakłócić naszej rozmowy zbędnym wstawaniem. - spojrzała na mężczyznę - Witam.

Lartarin - Pią 24 Sie, 2012 12:10

Ymhm... (zacharczała)
- To ja skosztuję twego trunku panie dobrodzieju, woda długo się robi...
Chwyciła butlę i nalała połowę szklanicy, po czym wzięła dużego łyka.
- Od razu na duszy lżej hihihi.
- No tak krętaczy palono, wiertłarzy i pilarzy... Ale mieli oni jedną cechę wspólną panie dobrodzieju. Zechciej zgadnąć jaką?
Wlepiwszy swój niemal żabi wzrok w barda, "zamarła" w oczekiwaniu na odpowiedź.

MrDawnok - Pią 24 Sie, 2012 12:21

Bard zamyślił się chwile.Wziął kolejny łyk Ale.
-Jakąż to cechę wspólną w waszym mniemaniu mają?Bo ja ni w ząb się nie domyślam.

Lartarin - Pią 24 Sie, 2012 12:51

Niczym grom z jasnego nieba zaczęła opowiadać z przejęciem.
- Toć to są padalce czarta! On w swoim kotle ich tworzy. Niektórzy też mówią że wypluwa je! W tym całym mroku są przez dwie wieczności, aż w końcu uciekają, i w niewinnych panoczków wskakują...
Wzięła kolejnego łyka wina
- Ale oficjum ma już na takich gagatków metody, dlatego na stos trafiają. Ogień oczyszcza im mrok z duszy, ten mrok co weń powskakiwał panie dobrodzieju...
Hrmm... (zacharczała)
- Aa... A widział pan dobrodziej co po takim całopaleniu zostaje?
Podobnie jak moment temu wlepiła w niego swój wzrok.

Yoroiookami - Pią 24 Sie, 2012 14:26

W ciemnym kącie gospody, przy niewielkim drewnianym stoliku siedzi dziwnie wyglądający osobnik. "Pajac", można by pomyśleć. Na lewym oku wymalowaną ma niewielką szkarłatną gwiazdę. Nosi na sobie ubranie typowe dla królewskiego błazna - niezwykle jaskrawe i rzucające się w oczy. Na stole przed nim leży kufel z jakimś mętnym trunkiem, oraz flet z dębowego drewna. Lewą rękę opiera na stole, przytrzymując przy tym głowę palcami lewej dłoni. Prawą zaś ręką macha w kierunku młodej dziewczyny w skórzanym ubraniu. Na jego twarzy maluje się szeroki, przyjaźnie wyglądający uśmiech.
Nhadala - Pią 24 Sie, 2012 14:36

Dziewczyna spojrzała się na "błazna", wstała od stolika i podeszła w jego kierunku i bez słowa usiadła przy stoliku.

- Jakaś sprawa?

Yoroiookami - Pią 24 Sie, 2012 14:46

Błazen uśmiechnął się jeszcze szerzej gdy ujrzał, że panienka usiadła przy jego stoliku. Przestał machać, po czym wskazał palcem na osobnika odzianego w czarne ubranie, czytającego zwój i rzekł:
- Nie jestem ekspertem od rzucania zaklęć, ale wydaje mi się że ten pan próbuje zabić panienkę jakimś czarem czy klątwą. Zresztą, te czerwone plamy na jego rękawach to chyba nie po winie*.

Nhadala - Pią 24 Sie, 2012 14:57

- Ten błazen ? Pozer, który zaśmieca bar i go posprząta zaraz po sobie. Udaje tajemniczego i potężnego. Mi nic nie zrobi, a jak spróbuje to w tej gospodzie mamy sposoby na takich jak on.

Na jej twarzy zagościł chytry uśmieszek.

- Pewnie sos pomidorowy mu wybuchł i teraz nie wie co z nim zrobić.

Yoroiookami - Pią 24 Sie, 2012 15:15

- Zabawna panienka - zachichotał błazen - No skoro tak, to nie przeszkadzam. Proszę pozdrowić przyjaciół - dodał. Po czym chwycił flet i zaczął na nim grać jakąś żwawą melodię.
Nhadala - Pią 24 Sie, 2012 15:18

-Znajomych i nawet nie.

Wstała i wróciła do poprzedniego stolika.

Yoroiookami - Pią 24 Sie, 2012 15:22

Klaun uśmiechnął się w trakcie gry słysząc odpowiedź. Kontynuował grę na instrumencie, a dźwięk pofrunął przez całe pomieszczenie. Grał nie spuszczając z oczu osobnika czytającego runy.
Nhadala - Pią 24 Sie, 2012 17:17

- Mało tu zajęcia w tych ciężkich czasach. Polowanie, uprawa pola i uważanie na to by podczas podróży gobliny nie zaatakowały. Kiedy to były czasy jak choć trochę było spokoju? Pewnie wówczas jak stosy płonęły. Płonie ognisko w lesie...

Westchnęła.

MrDawnok - Pią 24 Sie, 2012 17:17

Bard uśmiechnął się pod nosem słuchając opowieści staruszki popatrzyła chwile na błazna, ale potem stracił zainteresowanie.Wziął solidny łyk trunku ze smutkiem patrząc na to jak szybko owego ubywa.Odstawił kieliszek przetarł usta rękawem a potem rzekł.
-Słucham z przejęciem - odpowiedział z całkowitą powagą.

Lartarin - Pią 24 Sie, 2012 17:31

- Nie wiesz co mi odpowiedzieć panie dobrodzieju, czy słuch straciłeś?
(po raz 3ci wlepiła swój wzrok w niego)

Nhadala - Pią 24 Sie, 2012 17:35

- Pewnie proch lub pył. Chyba, że ogień nie ma takiej temperatury by strawić kości.

Wtrąciła się do rozmowy.

MrDawnok - Pią 24 Sie, 2012 17:56

- Och tak przepraszam zamyśliłem się - bard popatrzył się na butelkę trunku.
-A jak się panie zwą jeśli można spytać?

Lartarin - Pią 24 Sie, 2012 18:02

Cytat:
- Pewnie proch lub pył. Chyba, że ogień nie ma takiej temperatury by strawić kości.
Pozostaje czarne zło, dlatego motłoch przepędzany jest z placu... Za jeszcze trochę tego niesamowitego wina powiem więcej. (wyciągnęła szklanicę w kierunku barda).
A pytałeś o imię panie dobrodzieju... nazywam się... (szept na ucho). Tylko nikomu ani słowa...

Yoroiookami - Pią 24 Sie, 2012 18:03

- Hej! Panie Bard! Mógłby pan ze mną zagrać! - krzyknął błazen przerywając na chwilę grę na instrumencie - Jest pan bardem, prawda?! A może pisarzem?! - dodał z szerokim uśmiechem. Mimo wszystko wciąż zwracał uwagę na osobnika będącego w trakcie recytowania runicznych napisów.
MrDawnok - Pią 24 Sie, 2012 18:05

Bard przytaknął, nalał staruszce ostatek wina.
-Dobre Ale.
Spojrzał na błazna spod kapelusz i krzyknął.
-Nie twój waść interes!A na grę ochoty nie mam.Dopiero z traktu wrócił od wojsk miłościwie panującego Roderyka
Następnie zwrócił się do wyperfumowanej kobiety.
-A panny godność?

Nhadala - Pią 24 Sie, 2012 18:09

Dziewczyna siedzi wpatrując się w stół, podpiera głowę na rękach, zamyślając się na moment.
- Usiądźcie przy jednym stole, nie będziecie musieli krzyczeć - mówiąc to zerknęła na "błazna"
- Imię... Imię... - zamyśliła się - Ktoś coś mówił ?

Spojrzała na zebranych.

Lartarin - Pią 24 Sie, 2012 18:10

(Staruszka wzięła ze dwa porządne łyki z prawie pełnej szklanicy)
- Ahhh... (westchnęła z ulgą) A może trefniś pokaże nam jakieś sztuczki, dam kilka srebrników za dobry występ. Bo za moich czasów... (zamyśliła się, zastygła... dopiero po chwili dokończyła...)
- ...tak właśnie było... To co z tym występem panie cyrkowcu?

MrDawnok - Pią 24 Sie, 2012 18:21

Bard patrzył na staruszkę w zamyśleniu, a po chwili odpowiedział
- Jak kogoś spalą to zaśpiewam.
Uśmiechnął się pod nosem.
- A niechybnie widząc jak zawzięcie ów błazen obserwuje tegoż jegomościa co podłogę kala kogoś spalą...lub przynajmniej pobiją.Spojrzał w skupieniu na błazna a potem na gościa w czarnym, następnie zwrócił twarz ku staruszce i nic nie powiedział.

Lartarin - Pią 24 Sie, 2012 18:27

- No to będziemy wtedy mieli ucztę panie dobrodzieju. Zatańczymy wokół stosu, a ty zagrasz... (spojrzała na trefnisia) ...on zatańczy (spojrzała na barda) Ale jeszcze do tego kilka klepsydr... Korzystając z czasu zapytam... jak cię zwą bardzie... No chyba, żeś poszukiwany...? (czknęła od wina)
MrDawnok - Pią 24 Sie, 2012 18:34

Bard zaśmiał się po czym wesoło i dumnie odrzekł
- Mego miana się nie wstydzę!Jestem Kajetan z Dune.
Zdjął kapelusz ukazując młodzieńczą twarz z niebieskimi oczami oraz włosy koloru mętnego miodu.Kuszę także odstawił i oparł o nogę krzesła.
- Aleście coś o czasie wspomnieli czy pewnym jest kogo to będą palić, jeśli takie widowisko ma się rzecz jasna odbyć w najbliższym czasie.

Lartarin - Pią 24 Sie, 2012 18:49

- Jakiś śliczny młodzieniec z ciebie panie dobrodzieju (westchnęła) Kiedyś znałam takich wielu, młodo umarli niestety... (opuściła głowę)
- A tak w sprawie palenie mówiąc, to inkwizytorium które wszędzie swoje oczy i uszy posiada mogłoby być niezadowolone... Nie wiem czy wiesz bardzie ale właśnie oni roszczą sobie prawa do oczyszczania tego świata z mroku... banda przygłupich samców (dodała ciszej) Kogo by tutaj spalić? Przecie nikt tu mroku swojego na światło lamp oliwnych nie wystawia...

MrDawnok - Pią 24 Sie, 2012 19:00

Bard przytaknął zamyślił się na chwile.
- Jak inkwizycja zamiaruje się tu zjawić to pewnikiem kogoś spalą...na pewno tego ze zwojem - Kiwnął głowo wskazując czarną postać recytującą runy
- W każdym jest zło, powiadają, ale ja nie wierze, matkę o czarnoksięstwo posądzali kiedy ona miła mi była.Ehhh parszywa to banda fanatyków co ludzi, chyba dla czystej radości którą im to niechybnie przynosi, torturuje, wiesza, pali...

Bard zamilkł.

Lartarin - Pią 24 Sie, 2012 19:11

Cytat:
W każdym jest zło, powiadają, ale ja nie wierze, matkę o czarnoksięstwo posądzali kiedy ona miła mi była.Ehhh parszywa to banda fanatyków co ludzi, chyba dla czystej radości którą im to niechybnie przynosi, torturuje, wiesza, pali...
Nie każdy jest fanatykiem panie dobrodzieju (poklepała go po plecach jak starego kumpla ^^) Większość sytuacji autentycznie ma miejsce. Ale rzeczy które przytoczyłeś bardzie są uzasadnione... Wierz albo nie, jednak w każdym miejscu może czaić się mrok... Ja to wiem panie dobrodzieju, ja to wiem (sięgnęła pod wierzchnie okrycie wydobywając butelkę wina).
- Ha! Wiedziałam, że jeszcze mam jakiś zapasik (ostatnia) Tym razem ja cię poczęstuję.

Yoroiookami - Pią 24 Sie, 2012 19:15

Błazen nic nie odpowiedział zdając się nie dosłyszeć. Być może jednak po prostu się zamyślił, obserwując podejrzanego jegomościa wymawiającego jakieś dziwne słowa. Długo się nie zastanawiając, zaczął grać na flecie jakąś spokojną melodię. Z każdą chwilą jednak pieśń nabierała coraz większego tempa.
Lartarin - Pią 24 Sie, 2012 19:17

- Widzę, że złe duchy opuściły już twoje ciało trefnisiu. Dam ci kilka srebrników za jakiś klasowy występ. Co ty na to?
Yoroiookami - Pią 24 Sie, 2012 20:23

Błazen nie przestając grać, spojrzał się z zaciekawieniem na staruszkę. Tak jak by usłyszał co powiedziała, ale tego nie zrozumiał. Najwidoczniej wciąż skupiony był na mamroczącym obok jegomościu odzianym w czerń i z jakiegoś powodu nie mógł skupić się na niczym innym.
Lartarin - Pią 24 Sie, 2012 20:28

(Staruszka wlepiła w niego swój wzrok)
- Przestań brzdęgolić i odpowiedz we wspólnym... Co tak się gapisz, na kogo? (zerknąła na obiekt spojrzeń błazna) Tamten... co z nim?

Yoroiookami - Sob 25 Sie, 2012 06:10

Klaun nic nie odpowiedział, co mogło wydać się bardzo niegrzeczne. Zamiast tego ukłonił się tak nisko jak tylko mógł w tej pozycji. Z jakiegoś powodu za nic nie chciał przestać grać na flecie, zmienił jednak pieśń i tempo gry.

( http://www.youtube.com/watch?v=WpuVVYMQBHs lul )

MrDawnok - Sob 25 Sie, 2012 08:48

Bard nalał sobie trochę wina do kieliszka, wyglądał na weselszego zapewne pocieszony wypowiedzią staruszki także spojrzał na Klauna.
- Mowy w gębie zapomniałeś?
- Odpowiedz, ciekaw jestem niezmiernie cóż takiego czynisz, pewno urok lub czar, ale magik ze mnie żaden.
Mówiąc to bard sięgnął po kuszę, naciągnął cięciwę, załadował bełt i znów ją odstawił.

Draconis - Sob 25 Sie, 2012 12:25

Tajemnicza postać powoli odłożyła zwój na stół. Po chwili wyjęła zakrwawiony sztylet z rękawa i zaczęła rzeźbić w stole runiczne symbole. Każdy symbol zaświecał krwawym światłem...
Yoroiookami - Sob 25 Sie, 2012 12:51

Błazen zupełnie zignorował barda, tym razem nie dał nawet znaku, że go usłyszał. Kontynuował grę na instrumencie...
Nhadala - Sob 25 Sie, 2012 13:13

Kobieta spojrzała się na zakapturzonego mężczyznę.
- Ej Ty palancie zaraz stąd wylecisz zabierając ze sobą te magiczne sztuczki!

Seivoth - Sob 25 Sie, 2012 13:14

Z zaplecza baru wyszedł taki zwykły, nie wyróżniający się niczym chłop, karczmarzem zwany. Tajemnicze stalowe urządzenie w rękach dzierżący. Dwie niby rury ze sobą połączone to były.
Głos on podniósł:
- Nikt mi karczmy zniszczyć nie zdoła, a stół ten 20 złotników parobku kosztował!
Po słowach jego huk w karczmie rozgrzmiał, z rur dym wydobywać się zaczął. Postać stół drogi niszcząca w nicość się obróciła.
Karczmarz na zaplecze wrócił.

Cytat:
Każdy kto będzie próbował syfić na sesji, skończy w ten sposób!MG

Nhadala - Sob 25 Sie, 2012 13:15

- A ostrzegałam...

Powróciła do patrzenia się w przestrzeń.

MrDawnok - Nie 26 Sie, 2012 16:53

Bard patrzył na miejsce w, którym wcześniej stała mroczna postać.
- No i po problemie.
Bard zamilkł nie wiedząc co więcej powiedzieć.

Masta_Artista - Pon 27 Sie, 2012 02:47

- Wysadźcie most! - krzyknął Gerard, którego wystrzał wybudził z trwającego kilka godzin letargu. Natychmiast się uspokoił. Wytarł rękawem spocone czoło i rozejrzał dookoła.

Nic się nie zmieniło, nie licząc większego niż co dzień tłumu i olbrzymiej plamy, dookoła której fruwały spopielone kawałki jakiegoś pergaminu. Nie wzruszył się tym. Pracując jako łowca głów widywał gorsze rzeczy.

Wsłuchiwał się w muzykę dobiegającą z "piszczałki" błazna. Do tej dźwięcznej melodii brakowało mu jeszcze tylko odpowiedniego trunku.

- Mogę prosić kolejny kufel piwa?! - zawołał głosem uprzejmym, bowiem według niego, uprzejmość była cechą, która może zdecydować o wielu ważnych czynnikach, jak choćby tempo obsługi...

The Big Master - Nie 27 Sty, 2013 21:12

Kufel dostał, a gdy barman mu go dawał rzekł do niego spokojnym głosem:
-Gerardzie słuchaj tutaj uprzejmością można nie wiele zrobić, aby pokazać że się jest kimś ważnym należy być nie uprzejmym i chamskim, dopiero wtedy coś ździałarz.

Gerard wziął to sobie do serca, i zapragnął pokazania że kimś jest i zobaczył jego tak to był on to był...

krakoman - Pon 28 Sty, 2013 07:11

Binomi,przybysz z daleka przechodził właśnie obok.Kapelusz zasłaniał mu twarz...
Podszedł bliżej i poprosił o kufel piwa.
-Mam przy sobie jedną złotą monetę.

The Big Master - Sro 30 Sty, 2013 14:14

Barman rzekł do niego że to jednak za mało aby dostać Kufel Piwa. Binomi się zdenerwował i zaatakował Barmana, wtedy spadł mu kapelusz i można było ujrzeć jego Odrażającą twarz całą w Bliznach, strach było by z nim walczyć było widać że był płatnym mordercą, ale Gerard się go nie przestraszył i chciał pomóc Barmanowi za cenną Informacje i stanął w jego obronie wyzywająć Binomi-ka na morderczy pojedynek Sun-dej który w stronach Binomi był popularny i nie można było odrzucić propozycji, Binomi Uśmiechnął się szaleńczym uśmiechem i powiedział do Gerarda po cichu:
-<Szepcze>Dobrze że mi rzucasz wyzwanie, jesteś już trupem $%#^.
Gerard się nie zląkł jako że znał pradawną sztukę walk Shin-dżu dzięki której...

Amelanduil - Nie 10 Mar, 2013 14:43

Oparty o ścianę w kącie karczmy, wcześniej nie zauważony przez nikogo miecz półtoraręczny, nagle przewrócił się z hukiem. Przez chwilę zdawało się usłyszeć przytłumione jęknięcie dobiegające z wnętrza futerału...
Yoroiookami - Nie 10 Mar, 2013 15:14

Hmm...? - Błazen przerwał grę na flecie i obrócił się w stronę leżącego w kącie miecza. Zaczął gapić się na niego ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Zostawiając swój dębowy flet na stole, upił łyk mętnego trunku i ruszył w stronę leżącego na podłodze futerału.
Amelanduil - Nie 10 Mar, 2013 15:56

Z wnętrza dobiegł kolejny stłumiony dźwięk, który brzmiał jak "cholera, nic nie widzę!". Futerał zaczął się wierzgać, jednak miecz nie był w stanie samoczynnie wydostać się z niego. Po chwili przestał, jakby poirytowany bezsilnością.
Yoroiookami - Nie 10 Mar, 2013 16:10

Klaun przez jakiś czas wpatrywał się w dziwny wierzgający przedmiot, po czym kucnął i z szerokim uśmiechem zaczął dźgać miecz końcówką palca.
Panie Miecz...? - zapytał nie przerywając dźgania.

Amelanduil - Nie 10 Mar, 2013 17:33

-Ał, gringo! uważaj z tymi palcami! Niech no tylko wydostanę się na zewnątrz! - wykrzyknął miecz, po raz kolejny bezskutecznie wierzgając się w futerale.
Po chwili ciszy znów zawołał:
-Na co czekasz, wyciągnij mnie stąd!

//meksykański miecz półtoraręczny - best character ever xD

Yoroiookami - Nie 10 Mar, 2013 18:10

Strasznie pan nerwowy, panie Miecz...dlaczego miałbym pana wyciągnąć...? - Błazen przerwał na chwilę i dźgnął miecz palcem, jakby kpiąc sobie z rozmówcy - Hmm...?

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group