Ogłoszenie 

Uwaga! To forum jest w trybie offline.
Wszelką pomoc uzyskasz pod adresem
forum.ultimateam.pl


Administracja Forum


Poprzedni temat «» Następny temat
Zamknięty przez: Nhadala
Czw 19 Lip, 2012 10:18
Opowiadanie 2 by Aduine

Jak oceniasz to opowiadanie?
Super!
0%
 0%  [ 0 ]
Całkiem niezłe.
50%
 50%  [ 2 ]
Podoba mi się, ale są zauważalne błędy.
50%
 50%  [ 2 ]
Da się czytać ale wymaga poprawek.
0%
 0%  [ 0 ]
Dużo rzucających się w oczy błędów, nieprzyjemnie się czyta.
0%
 0%  [ 0 ]
Słabe!
0%
 0%  [ 0 ]
Dno, tak słabego opowiadania dawno nie czytałem!
0%
 0%  [ 0 ]
Głosowań: 4
Wszystkich Głosów: 4

Autor Wiadomość
Aduine 




Preferowany:
RPG Maker VX

Dołączył: 04 Wrz 2010
Posty: 8
Skąd: Warszawa
  Wysłany: Sob 17 Mar, 2012 11:44
Opowiadanie 2 by Aduine
Witajcie, dziś chciałbym wam przedstawić moje kolejne (na razie niedokończone) opowiadanie. Życzę miłego czytania i zachęcam do zagłosowania w ankiecie :)

PROLOG:

Spoiler:

Ogień trzaskał wesoło w kominku, rzucając na ściany tańczące do wtóru trzasków drewna cienie. W niewielkim pomieszczeniu zebrało się kilkanaście osób, obserwujących uważnie starszego mężczyznę, który podstawiwszy sobie rozklekotany taboret wodził palcami po ciężkich tomach zebranych w wysokiej biblioteczce, szukając jednej z ksiąg. Gdy w końcu ją znalazł i zdołał wyciągnąć, zszedł ze stołka i zaczerpnąwszy wpierw powietrza, zdmuchnął zgromadzony przez wiele lat kurz. Spojrzał na otaczających go ludzi, po czym ostrożnie uniósł skórzaną okładkę kryjącą delikatne strony wypełnione runami. Pierwszą stronę pokrywało zaledwie kilka linijek tekstu; największą część strony zajmował tytuł: „Śladami przeszłości: Zapomniane historie”. Usta starca wygięły się w lekkim uśmiechu. Zamknął księgę i zszedł z taboretu, czemu towarzyszyło głośne skrzypnięcie, poruszające uszy niczym metal przeciągany po szkle. Starzec ruszył do fotela, na którym usiadł. Po chwili znajdujący się w pomieszczeniu ludzie zebrali się wokół niego, przystawiając sobie chwiejące się stołki lub siadając na grubym, wełnianym dywanie.
Starzec ponownie otworzył księgę, po czym odchrząknął i rzekł niskim, wibrującym głosem, zerkając na symbole spisane na pożółkłych kartach:
- Nie od dziś wiadomo, że ludzie wykorzystują jedynie niewielką część swojego mózgu. Teorię tę potwierdzają badania uczonych, którzy na ten temat wypowiadają się bardzo jednoznacznie. Jednak czasami, niezwykle rzadko, pojawia się człowiek, którego umysł jest przed nim samym całkowicie otwarty. Osoby takie często nie są świadome, jak wielkie możliwości im to daje. Zyskują one bowiem niezwykłą moc – zmysł, który umożliwia im wyczuwanie otaczającego ich świata bez konieczności oglądania go, słuchania ani dotykania. Mogą wyczuwać go myślami. Historia, którą chciałbym wam opowiedzieć, ma swój początek setki lat temu…
Słuchacze przyglądali się starcowi, czekając niecierpliwie co powie. Jego słowa zaś spływały ku nim, brzmiąc im w głowach, powoli zmieniając się w łagodny szum, coraz cichszy, odleglejszy…



ROZDZIAŁ 1:

Spoiler:

Słońce wschodziło powoli nad górskimi szczytami, rzucając pierwsze promienie światła na dolinę. Towarzyszył mu świszczący, porywisty wiatr, zrzucający śnieg z kołyszących się gwałtownie drzew. Między drzewami przebiegło stado saren. Zwierzęta zatrzymały się na chwilę, ciesząc się porankiem, po czym kontynuowały swoją podróż do im tylko znanego celu. Na środku doliny znajdowała się wioska. Ponad kilkunastoma solidnymi, drewnianymi domami unosił się dym, wydobywający się z kamiennych kominów. Wielu mieszkańców wstało już wcześniej i teraz, ubrani w ciepłe płaszcze, spacerowali po wydeptanych ścieżkach, gawędząc między sobą lub poświęcając się przemyśleniom. Była zima – okres, który co roku wzbudzał w rolnikach niepokój. Ziemia w górach była bardzo nieurodzajna, mieszkańcy wioski z trudem zdobywali niezbędną do przeżycia ilość pożywienia. Teraz jednak, gdy zbiory spoczywały bezpiecznie w oddalonym o kilkadziesiąt metrów od domów wielkim, drewnianym spichlerzu, rolnicy w końcu mogli odrzucić stres i oddać się czynnościom, na które zazwyczaj nie mieli czasu lub siły. Między budynkami przebiegały dzieci, śmiejąc się radośnie z uciekającego przed nimi zająca. Wioska z każdej strony otoczona była wysokimi, stromymi szczytami, które od lat zapewniały ludziom poczucie bezpieczeństwa oraz izolowały od toczących się na kontynencie wojen i konfliktów. Na skraju wioski, wzdłuż linii drzew spacerował zamyślony chłopak, podrzucając zebrany po drodze kamień i łapiąc go zręcznie. Miał kasztanowe włosy, pod ciemnymi brwiami błyszczały bystre oczy. Lewy policzek przecinała delikatna blizna, biegnąca od kącika oka do linii szczęki. Chłopak uśmiechał się łagodnie, zmierzając ku jednemu z bardziej wysuniętych na północ domów. Był to dwupiętrowy budynek, którego konstrukcja opierała się na solidnych, drewnianych balach. Zza zadymionych szyb błyskało przytłumione światło świecy. Chłopak przeszedł między dwoma kolumnami, podtrzymującymi balkon nad wejściem, i zapukał zdecydowanie. Po chwili za ozdobionymi łagodnymi, falistymi żłobieniami drzwiami rozległo się ciche szuranie, po czym otworzyły się, ukazując siwego mężczyznę w ubrudzonym smarem fartuchu. Gdy ujrzał chłopaka natychmiast otworzył drzwi szerzej, uśmiechając się szczerze.
- Co cię tu sprowadza, Eleon’ie? – spytał niskim, lekko drżącym głosem, wpatrując się uważnie w twarz gościa.
- Chciałem pomówić z Mennok’iem, zastałem go? – odrzekł śmiało chłopak, odpowiadając czujnym spojrzeniem na wzrok mężczyzny, ten natomiast wzruszył ramionami.
- Jeszcze śpi. Jeśli chcesz, zbudzę go, ale dobrze wiesz jak reaguje na przerywanie mu snu. – powiedział, wycierając ręce o fartuch. – Na twoim miejscu przyszedłbym koło południa, chyba że to coś naprawdę ważnego… - dodał. Eleon pożegnał się, podając mu rękę, po czym wyszedł, wracając wolnym krokiem tą samą drogą. Wydostał z kieszeni schowany wcześniej kamyk i obejrzał go uważnie. Kamyk był całkowicie gładki, rysowały się na nim koliste paski rozmaitych minerałów. Ponadto połyskiwał delikatnie, rzucając delikatny, błękitny cień na dłoń chłopaka. Eleon uśmiechnął się, i wrócił do wioski, przerzucając kamyk z ręki do ręki.

Gdy kilka godzin później zapukał do drzwi, otworzył mu Mennok. Natychmiast powitali się, uderzając się dłońmi w skomplikowanym układzie, po czym wyszli na zewnątrz, rozmawiając i śmiejąc się. Udali się wolnym krokiem w las, kierując się do ich kryjówki. Gdy niedługo potem siedzieli na belce, przybitej do dwóch gałęzi grubymi gwoździami, Eleon poruszył temat, który nurtował jego myśli od kilku dni.
- Co planujesz z Anee? Widziałem jak się spotykaliście, uznałem że spytam wprost.
Mennok spojrzał na niego uważnie, po czym wzruszył ramionami.
- Przyjaźnimy się. – powiedział bezbarwnym głosem, sprawiając wrażenie obrażonego tym, że Eleon ośmielił się go podglądać. Tamten natomiast roześmiał się, patrząc na kolegę błyszczącymi zawadiacko oczami.
- Podoba ci się! – powiedział, wybuchając kolejną salwą śmiechu. Potem jednak spoważniał. – Mam rację, czyż nie?
Mennok spojrzał na niego przenikliwie, po czym skinął głową.
- Kiedy nas widziałeś? – spytał bezradnie.
- Kilka dni temu, wieczorem. Przyjacielu, przestań się czerwienić! – powiedział Eleon z uśmiechem. Nagle uświadomił sobie, że dla towarzysza temat ten jest bardzo delikatny. Zreflektowany, złapał Mennok’a za ramię, mówiąc: – To niezwykła dziewczyna. Z pewnością wszystko będzie dobrze.
Mennok rozluźnił się i spojrzał na Eleon’a. Tamten zaś zeskoczył z belki, lądując na ziemi przy trzasku łamanych gałązek. Podszedł do uchwytów, na których wisiały proste, drewniane bronie, po czym podniósł swój ulubiony, niemal całkowicie odrapany miecz.
- Kobiety kobietami, jednak nam trza się fachtować! – powiedział wyzywająco, po czym roześmiał się z tonu własnego głosu. Mennok zeskoczył, łapiąc za drugi miecz.
- Zobaczymy, czy w walce jesteś tak silny jak w mowie! – odrzekł dumnie, po czym zamachnął się, celując w bark kolegi. Tamten odparł atak i wyprowadził szybką kontrę. Pojedynkowali się kilkanaście minut, na przemian śmiejąc się z siebie i atakując zręcznie. Pod dłuższej chwili usiedli zmęczeni pod drzewem, krzywiąc się z powodu świeżych siniaków. Mimo poniesionych obrażeń byli w wyśmienitych nastrojach. Wrócili więc do miasteczka, kulejąc lekko, po czym pożegnali się, poprzysięgając sobie nawzajem zemstę następnego dnia.

Tej nocy pojawiły się pierwsze oznaki zbliżającej się śnieżycy. Nim nastał poranek, nad wioską pojawiły się gęste chmury, zsyłając na mieszkańców gęste opady śniegu oraz gwałtowne podmuchy wiatru. Na ulicach nie było nikogo, ludzie zza okien przyglądali się furii żywiołów na zewnątrz. Uspokoiło się dopiero późnym popołudniem; śnieg przestał padać, nadal jednak kłęby dymu z kominów porywane były urywanym wiatrem. W ciągu kilkunastu godzin zamieci wioska pokryła się wysokimi na ponad metr śnieżnymi zaspami. Wyglądała zarazem pięknie i przerażająco. Zasypane śniegiem ulice były obrazem tego, jak wielką moc posiada natura. Ludzie posiadający w domu łopaty natychmiast wzięli je i rozpoczęli przekopywanie tuneli między budynkami. Kilka godzin później, gdy słońce ukryło się za górami, a prace nad drążeniem śniegu zostały ukończone, cała wioska pokryta była siecią wąskich ścieżek, z obu stron otoczonych górami odsypanego śnieżnego puchu.
Noc była bezwietrzna, po niebie niespiesznie przemieszczał się księżyc w towarzystwie niezliczonych gwiazd. Była pełnia – zjawisko, którego obserwacja była jedną z ulubionych czynności Eleon’a. Tej nocy wyszedł na zewnątrz, po czym wdrapał się po zaspie na dach swojego domu i opatuliwszy się mocniej płaszczem, wpatrywał się w niebo z błogim spokojem malującym się na twarzy. Gdy poczuł się bardzo senny, niezdarnie zgramolił się na dół i wszedł do domu do wtóru głośnego skrzypienia nienaoliwionych zawiasów.

Następny poranek okazał się dużo pogodniejszy. Wielu mieszkańców było jednak zmęczonych po ciężkiej pracy poprzedniego dnia, więc na ulicach było niezwykle pusto. Gdy Eleon się obudził, pierwsze co poczuł to ból pleców. Nie był pewien, czego był skutkiem – długiego siedzenia na dachu czy spania w niewygodnej pozycji. Niezależnie od przyczyny, ból pleców utrudnił mu poranne funkcjonowanie, komplikując choćby wiązanie butów. Do południa jednak zanikł, pozostawiając jedynie nieprzyjemne swędzenie w okolicy łopatek.
Poprawa pogody miała jednak swoje wady – olbrzymie ilości śniegu, które spadły poprzedniego dnia, teraz zaczęły się roztapiać, tworząc wokół budynków błotnistą breję. Mimo, iż ważniejsze ścieżki wyłożone były kamiennymi płytami, perspektywa brodzenia po kostki w błocie zniechęciła większość mieszkańców do opuszczania domów, przez co przez resztę dnia na ulicach ruch ograniczał się do zaledwie kilku osób.
Tymczasem Eleon pomagał ojcu naprawić krzesło, od którego odpadła noga, a gdy skończyli, udał się do swojego pokoju, gdzie przez reszta dnia przeglądał ilustracje w swojej jedynej książce, którą wiele lat temu dostał od matki. Mimo, że nie umiał czytać, oglądanie książki sprawiało mu wiele przyjemności, gdyż do obrazków dopowiadał historie, które podsuwała mu wyobraźnia. Wieczorem zszedł na kolację. Jego matka miała niezwykłą rękę do potraw, więc każdego dnia Eleon z niecierpliwością wyczekiwał na posiłek. Tym razem na kolacje przypadła zupa; chłopak rozpoznał tylko kilka składników, w tym marchewkę, cebulę oraz ryż, który jego matka kupowała za każdym razem, gdy w wiosce pojawili się kupcy. Ryż mógł bardzo długo leżeć nie psując się, ponadto niewielką jego ilością mogło się najeść wiele osób, był więc bezcenny w niewielkiej wiosce. Eleon’owi zupa niezwykle zasmakowała – jadł ją powoli, ciesząc się każdą porcją.
Mniej więcej w połowie posiłku od drzwi dobiegło ich głośne pukanie. Eleon podbiegł do nich i śmiało otworzył, wystawiając głowę na zewnątrz. Przed domem stał jeden ze starszych mieszkańców wioski, imieniem Ichid. Miał spodnie ubłocone niemal do kolan, okrył się szczelnie ciepłą, skórzaną kurtką. Jego twarz wyrażała wiele emocji, od zaskoczenia do przerażenia. Zdziwiony chłopak wpuścił mężczyznę do domu i zaprowadził do kuchni. Tam mężczyzna, po chwili energicznego sapania, wskazującego na to, że drogę pokonał biegiem, wziął głębszy wdech i powiedział:
- Chwilę temu z lasu wybiegła kobieta. Miała poszarpane ubranie i szaleństwo w oczach. Zabrali ją do zielarza, po drodze krzyczała coś o zbliżającym się niebezpieczeństwie. – przeczesał palcami siwe włosy i podrapał się nerwowo po policzku. – Ludzie są zaniepokojeni, czekają na wyjaśnienia…
Matka Eleon’a patrzyła dłuższą chwilę na Ichid’a, po czym westchnęła.
- Prawie nigdy nie pojawiają się u nas ludzie z zewnątrz. Nic dziwnego, że przybycie kobiety wzbudziło duże poruszenie. Póki co musimy poczekać aż wypocznie i się uspokoi. Dopiero potem dowiemy się, co chciała nam przekazać.
Eleon ze zdziwieniem spoglądał na matkę. Nigdy nie odgrywała w wiosce żadnej istotnej roli, więc pojawienie się Starszego w ich domu zaskoczyło chłopaka. Z kolei starzec ponownie przeczesał palcami włosy i pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Dostała już napary, jest jednak bardzo zmęczona. Myślę, że masz rację – dopóki nie odpocznie, niczego się nie dowiemy… Przyjdę tutaj, jeśli czegoś się dowiem. – mężczyzna ze zdenerwowanego nagle stał się spokojny, obojętny. Jego zachowanie zaskoczyło Eleon’a; starzec sprawiał wrażenie osoby, która przed chwilą otrzymała silne lekarstwa. Drzwi domu zamknęły się ze zgrzytem i Eleon został sam z matką. Już miał zadać jakieś pytanie, gdy matka rzekła:
- Idź na górę, musze przemyśleć kilka rzeczy…
- Ale…
- Idź, proszę. – powiedziała stanowczo.
Chłopak spojrzał w oczy matki – błyskały gniewnie, a gdzieś w głębi malował się smutek. Wzruszył ramionami i podziękowawszy za posiłek, ruszył na górę, gdzie opadł na siennik, zastanawiając się nad tym, czemu starzec odwiedził ich dom i skąd wzięła się wspomniana przez niego kobieta. Jednak ciemność i zmęczenie doprowadziły do tego, ze chłopak po dłuższej chwili niechętnie osunął się w sen…

________________________
Zapraszam do przeczytania mojego opowiadania. Znajdziecie je na http://razec95.blogspot.com

No to zaczynamy:
Spoiler:

Spoiler:

Spoiler:

Spoiler:

Spoiler:

Spoiler:

Spoiler:

Spoiler:

Spoiler:

Spoiler:

Spoiler:

Spoiler:

Spoiler:

Spoiler:

Spoiler:

Koniec :)

 
 
 
Ayene 




Ranga RM:
4 gry

Pomogła: 232 razy
Dołączyła: 18 Wrz 2007
Posty: 2424
Wysłany: Sob 17 Mar, 2012 12:39
Pomysł ciekawy, język pisania dla mnie przystępny, choć warto jeszcze pporawcować nad kilkoma rzeczami:
- "Fachtować", "przez reszta dnia"
- "Eleon’a", Mennok’iem, Eleon’ie, itd.

Podoba mi się postawa matki Eleona. Pewnie zna się babka na jakieś magii, albo na czymś innym mistycznym :-PP Nie dopatrzyłam się jednak jej imienia. Pewnie to przeoczenie ;-)
Sama jestem zainteresowana, kim jest ta przerażona kobieta... i co też takiego się wydarzyło :-> Czekam na dalszą część. Pozdrawiam.
________________________


 
 
 
Aduine 




Preferowany:
RPG Maker VX

Dołączył: 04 Wrz 2010
Posty: 8
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob 17 Mar, 2012 13:32
Dzięki za szybką odpowiedź. Gratuluję spostrzegawczości, sam przy powtórnym czytaniu nie znalazłem tych literówek. :)
________________________
Zapraszam do przeczytania mojego opowiadania. Znajdziecie je na http://razec95.blogspot.com

No to zaczynamy:
Spoiler:

Spoiler:

Spoiler:

Spoiler:

Spoiler:

Spoiler:

Spoiler:

Spoiler:

Spoiler:

Spoiler:

Spoiler:

Spoiler:

Spoiler:

Spoiler:

Spoiler:

Koniec :)

 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group | Template Klam by Ayene