Ogłoszenie 

Uwaga! To forum jest w trybie offline.
Wszelką pomoc uzyskasz pod adresem
forum.ultimateam.pl


Administracja Forum


Poprzedni temat «» Następny temat
Dłuuga historia.
Autor Wiadomość
chRobal 




Preferowany:
RPG Maker VX

Pomógł: 5 razy
Dołączył: 10 Lip 2010
Posty: 150
Skąd: się biorą dzieci ?
Wysłany: Pon 20 Sie, 2012 14:29
Dłuuga historia.
Aloha all!

Zamieszczam tutaj swoje opowiadanie, pisane na bieżąco, na razie tylko kilka stron, pierwszego rozdziału, bo to świerzynka, jeszcze ciepła:

Rozdział I (a raczej jego skrawek)
Spoiler:


Rozdział 1
Isaac siedział na werandzie oglądając motyle harcujące po ogrodzie. Jego matka Mery, pracowała do późna. Była sanitariuszką w pobliskiej przychodni dla zwierząt, więc Isaac siedział znów na werandzie jak zawsze z resztą, gdy zostawał w domu sam. Chłopak wychowywał się bez ojca, jego ojciec pan Middlenight zostawił jego i jego mamę, gdy Isaac miał 4 latka. Oczywiście pamiętał go, ale mgliście. Ile razy pytał o to matki, zaraz zmieniała temat. Nieraz, kiedy był młodszy, słyszał, że jego matka płakała, płakała, kiedy myślała, że jest sama. Dlatego zawsze był zdania, że jego ojciec to bezduszna świnia. Z zamyślenia wyrwał go dzwonek do drzwi. Chłopak westchnął i podniósł się z fotela bujanego, na którym dotychczas siedział. Deski werandy skrzypnęły, kiedy ruszył w kierunku drzwi. Razem z matką mieszkali w prostym jednorodzinnym domu, jakich pełno na świecie. Powlókł się przez drzwi kuchenne prowadzące z werandy do kuchni, następnie przedpokój i korytarz, ding-dong, znowu dzwonek:
- Chwila - powiedział.
Dwoma krokami przebył dystans dzielący go od drzwi, zerknął przez szyby obok drzwi, kogo licho niesie. Staną przed drzwiami i otworzył drzwi. Stała w nich dziewczyna.
- Cześć Natalie. - Chłopak wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- No i z czego rżysz przygłupie, co? - Dziewczyna odpowiedziała mu uśmiechem.
To był ich swoisty rytuał.
- Z ciebie Brzydalu, właź bo przez twoją spaczoną aparycję jeszcze ktoś oślepnie. - Mówiąc to wykonał ponaglający ruch ręką. Dziewczyna zaśmiała się i weszła do środka. Wiedziała, że Isaac żartuję, ot przyjacielskie żarty. Tak naprawdę to Natalie była ładna i to bardzo. Isaac patrzył na tą wiecznie do niego uśmiechniętą małą rudą szmaragdowo - oką osóbkę stwierdził, że nigdy nie zauważał piękna dziewczyny, była zawsze dla niego rudą lekka upierdliwą i zrzędzącą najlepszą przyjaciółką, teraz - co uzmysłowił sobie z zaskoczeniem - stała przed nim piękna dziewczyna. Ona, patrząc na niego widziała wysokiego ma blisko metr dziewięćdziesiąt chłopaka z niezwykle szerokimi barami, co nadawało mu wygląd tępego osiłka, jego długie przykrywające już uszy włosy koloru mętnego miodu okalały szczękę, na której widoczny był zarost nadzwyczaj bujny jak na jego wiek.
- Ale urosłeś przez ten miesiąc - stwierdziła z zaskoczeniem, gdy szli na werandę.
- Eee tam! Tylko trochę, nie przesadzajmy. - Skomentował Isaac.
Natalie wiedziała, że chłopak nie lubi być w centrum uwagi, w czym nie pomagały mu jego gabaryty, zawsze rzucał się w oczy wystając o trzy czwarte głowy ponad innych. Isaac naprawdę sowicie podrósł, Rodzice Natalie byli prawnikami, więc stać ich było na to by na wakacjach, zwiedzali świat. W tym roku byli w Europie, więc Natalie cały miesiąc nie widziała swojego przyjaciela. Kiedy w czerwcu widziała go po raz ostatni, dorastała mu do szczęki, teraz czubek jej głowy był na równi z jego ramieniem. Nie tylko to się w nim zmieniło, jego ramiona i bary już wcześniej szerokie teraz urosły jeszcze bardziej, Rudowłosa przypuszczała, że gdyby stanęła za nim to spokojnie by ją zasłonił i zostało by miejsce jeszcze dla jednej osoby. Ale nie to było najdziwniejsze, wcześniej nie zauważyła butów, wysokie do połowy wysokości łydki ciężkie skórzane buciory z stalowym noskiem, zdobiły jego stopy oraz pieszczoch - skórzana bransoleta nabita spiczastymi, lśniącymi ćwiekami - na prawej ręce.
- Widzie, że preferujesz nowy styl życia, co? - Spytała sceptycznie.
- Ano tak, jestem teraz „mrocznym dzieckiem". - Odparł czyniąc ruch palcami oznaczający cudzysłów. - I pomyśleć, że wszystko zaczęło od jednego głupiego utworu muzycznego… Ale co ja się tu będę produkował. - Dziewczyna przyjrzał mu się uważniej i stwierdziła, że elementy nowej subkultury Isaaca nie czynią go brzydkim, wręcz przeciwnie, było do twarzy. - Dość o mnie, teraz ja obsmaruje ciebie. - Dodał z tym swoim rozbrajającym uśmiechem.
- Wyładniałaś, wiesz - powiedział, ale zaraz się zaczerwienił. - Yyy… znaczy ten... - Chłopak zamilkł speszony.
- Co u ciebie słychać Isaac, co się działo w tym mieście gdy mnie nie było? - Spytała dziewczyna zmieniając temat.
- Widzisz, jeśli chodzi o mnie to nie działo się za wiele, no, oprócz tego, co się ze mną stało. A! Był bym zapomniał. Dostałem list od ojca. - Gdy to mówił Natalie zmarszczyła brwi - A co do nowin na mieście to chyba to, co zawsze, nie wiem zresztą, wiesz nie czytam ostatnio gazet. Chociaż w mieście wzrosła ilość wypadków śmiertelnych z udziałem zwierząt. Pełno ludzi zagryzionych przez jakiegoś zwierzaka, ja osobiście uważam, że to jakiś misiek poczuł śmieci, ale kto wie.
- Zaraz list od ojca? - Spytała zdziwiona - Przecież on zerwał z wami kontakt. - Natalie zdziwiło to, że ojciec Isaaca ignorował go przez dwanaście lat życia, i nagle przysyła mu list.
- Wiesz nawet go nie otworzyłem, od razu go podarłem. - Stwierdził cierpko - To wzruszające, że mój kochany tatuś po dwunastu latach nieobecności, chce zgrywać przykładnego, kochającego tatulka.
Ręce chłopaka zacisnęły się na poręczy bujanego fotela, na którym dotychczas siedział. Isaac nienawidził ojca i Natalie dobrze o tym wiedziała, nienawidził go za to, że dawno temu, kiedy Isaac był mały zostawił jego matkę bez, żadnej perspektywy na przyszłość. Chcąc załagodzić sytuację rudowłosa dziewczyna zmieniła temat:
- Może uraczyłbyś swojego gościa kubkiem, czegoś zimnego, hm? - Spytała.
Twarz chłopaka, dotychczas spowita gniewem wygładziła się, jego ręka puściła poręcz:
- A, wybacz już niosę. - Chłopak wyszedł do kuchni. Po chwili oboje sączyli mrożoną herbatę. Panowała napięta atmosfera, Natalie chcąc ją rozładować zagadnęła:
- Mówiłeś coś o atakach zwierząt na ludzi.
- Ano jakiś zwierzak lata po okolicy i zagryza ludzi. Policja nie ujawnia szczegółów, ale mama mówiła, że prosili o konsultacje pana Walesa. - Powiedział po chwili. Dr. Wales to weterynarz, u którego pracowała matka Isaaca.
- Z jego pomocą ustalono, że musi to być, niesamowicie silne i wielkie zwierze. Ponadto uzbrojone w pazury i kły, według mnie ten opis pasuje do niedźwiedzia. - Dokończył.
- Hm. Co by to nie było mam nadzieje, że to odstrzelą i to jak najszybciej.
- Nie ma, co się bać, ja Cię obronię. - Zażartował a potem zaśmiał się tym swoim złocistym tenorem.
„Świetnie, odzyskał humor." Pomyślała. Siedzieli tak jeszcze kilka godzin aż słońce zaszło za horyzont, spowijając świat w gęstym, mglistym mroku.
- Będę się powoli zbierać. - Powiedziała przerywając chwile milczenia, po tym jak oboje śmiali się do rozruchu, wspominając stare dzieje.
- Poczekaj, odprowadzę Cię. - Powiedział Isaac. Odprowadził ją do drzwi wyjściowych i zakładając skórzaną, ciężką ćwiekowaną ramoneskę, otworzył drzwi. Na dworze mimo letniej pory, było dość chłodno:
- No chodź, bo ojciec mnie zabije. - Niecierpliwiła się.

***

Natalie mieszkała, jakiś kilometr od domu Isaaca. Droga była prosta a po drodze mijało się kilkadziesiąt ślepych, nieoświetlonych zaułków. Po kwadransie byli już na miejscu. Chłopak pożegnał się z dziewczyną, i ruszył w samotną podróż do domu. Kiedy szedł z Natalie w stronę jej domu, lampy świeciły pomarańczowym blaskiem, zalewając ulice światłem. Teraz ulice były ciemne, nic się nie paliło, nikt nie jeździł samochodami, nikt nigdzie nie szedł. Miasto spało. Isaac szedł długimi, sprężystymi krokami, wykorzystywał to, że jego nogi są długie a glany ułatwiają chód. Było cicho, nic nie zakłócało ciszy, aż nagle do jego uszu dobiegł dźwięk, coś jak rozrywanie metalu, skrzypienie kamienia o beton. Isaac przystanął i przekrzywił głowę. Cisza. Wzruszył ramionami i ruszył. Nie uszedł nawet dwóch metrów, gdy do jego uszu dobiegł ten sam dźwięk tylko dłuższy i jakby głośniejszy. Isaac znowu przystanął, nasłuchując. Dźwięk znowu się rozległ tym razem, chłopak zorientował się skąd pochodzi. Ciemny przytułek, znajdował się kilka metrów przed nim. Puls chłopaka przyśpieszył do niebezpiecznie szybkiego tępa. Podchodził do zaułka najciszej jak się da, gdy doszedł, do miejsca gdzie przyczółek łączy się z ulicą, zajrzał do środka.

***

Miasto spowijał mrok, ciemność spadła na uliczki, wsiąkając w każdą szczelinę, ciemne uliczki, wydawały się jeszcze ciemniejsze, jakby ciemność, która nie mogła osiąść na ścianach budynków spełzła w miejsce miedzy nimi, utrzymując się jak, demoniczna mgła. Całą to przytłaczającą, niematerialną, czarną jak ropa, czeluść oświetlała tylko wątła poświata księżyca, który od czasu do czasu wyłonił, się za chmur, galopujących po niebie niczym czarne kelpie, demoniczne rumaki. Isaac wychylił się zza ściany przytułku. Jego zmrużone oczy chciały przebić ścianę mroku, która, zdawałoby się, pochłaniała nikły blask księżyca. Isaac spojrzał na swoje jedyne źródło światła, księżyc był prawie okrągły, prawie: „Za kilka dni pełnia." Pomyślał. Odwrócił głowę z powrotem w stronę ciemności. Ów dźwięk rozległ się znowu, krótki odgłos rozrywanego metalu, ale teraz chłopak usłyszał też inny dzwięk, jak by warkot, długi warkot. Chłopak wytrzeszczył wzrok, aby przejrzeć ścianie mroku. Jego serce o mało nie wyskoczyło z jego piersi, gdy wśród nieprzeniknionego wzroku dostrzegł parę czerwonych ślepi. Z początku ślepia były na poziomie jego ud, potem jednak na kilka sekund wzniosły się na wysokość przekraczającą dwa i pół metra wysokości by zawisnąć tam i wpatrywać się w niego. Po chwili powróciły na swoją pierwotną pozycje. Rozległ się warkot, długi warkot, zdający się narastać z każdą chwilą. W pewnym momencie warkot stał się tak głośny i natarczywy, że Isaac zatkał uszy, nie pomogło, słyszał, z jego uszu pociekły strumyczki krwi. Isaac myślał, że zaraz jego głowa eksploduje, chciał uciekać, ale jednocześnie mógł przestać wpatrywać się w te czerwone ślepia. Warkot umilkł, nagle. Czerwone ślepia też zniknęły, pozostała po nich tylko ciemna, nieprzenikniona ściana mroku oraz przerażające wspomnienie. Isaac wyszedł zza ściany, za której wystawił tylko głowę, oparł się o jedną ze ścian i dyszał, zwymiotował. Nie mógł się jednak oprzeć, jakaś hipnotyzująca siła, w postaci czerwonych oczu, sprawiła, że popatrzył znowu, oczy znów tam były tym razem na wysokości jakiś sześćdziesięciu centymetrów, i zbliżały się. Chłopak usłyszał dźwięk pazurów na betonie, coś jak dźwięk psich łap na bruku. Nie zastanawiając się, odwrócił się na pięcie i zaczął uciekać.

***

Krzyczał, wiedział a raczej słyszał, że coś dużego go ściga.
- RATUNKU! POMOCY! RAT... - Urwał, bo za nim rozległo się wycie, wilcze wycie. Potem poczuł, że coś podcina mu nogi, jak uderza głową o jezdnie, następnie, że jakaś pazurzasta łapa przygniata go do ziemi, a potem ból, oszałamiający, piekący,

ognisty ból, zabijający komórki, jakby ktoś wlał mu na i pod skórę gorący metal. Krzyknął, ból, krzyk, ból, warkot, wycie, słabnący nacisk na klatkę piersiową, odgłos silnika, a potem ciemność, kojąca ból ciemność...



Więcej będę dodawał, po napisaniu, nawet jeśli się nie spodoba :mrgreen: .
C-ya
chRobal
________________________

 
 
MrDawnok 




Preferowany:
RPG Maker VX

Pomógł: 1 raz
Dołączył: 22 Maj 2010
Posty: 217
Wysłany: Czw 23 Sie, 2012 14:26
Skąd ja wiedziałem, że to będzie o wilkołakach? :mrgreen:

dobra, ale w końcu jest się do czego przyczepić!

Nawet spoko oprócz paru powtórzeń

ten na przykład

Cytat:
wysokość przekraczającą dwa i pół metra wysokości


I harcujący motyl nie wiem czy to ma sens w odniesieniu do owada latającego.

i to, że usłyszał wycie i rozrywaniem metalu zamiast spierdalać jak na człowieka przystało to on hardkorowo podchodzi do tego czegoś takie troszkę heroic a mnie ostatnio takie akcje odrzucają :D

Oto moja opinia :D

Podsumowanie:

Spoko oprócz detali, ale muszę się czepiać wszystkiego taka moja natura :mrgreen:

Cya!
________________________



http://www.forumgalonum.pun.pl/viewtopic.php?id=5

"Bliski przyjaciel, czy to nie właściwe określenie dla kogoś, kto już przestał być bliski?"
 
 
 
chRobal 




Preferowany:
RPG Maker VX

Pomógł: 5 razy
Dołączył: 10 Lip 2010
Posty: 150
Skąd: się biorą dzieci ?
Wysłany: Czw 23 Sie, 2012 14:38
Oj Damian, Damian znam cie na tyle dobrze, że wiedziałem że zahejterujesz... Ale o to mi chodziło nie?
A co do tego hardcorowego podchodzenia to chciał zobaczyć co się dzieje, a wycie usłyszał jak już za późno było. A co do rozrywanego metalu, to okaże się potem co to było...
________________________

 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group | Template Klam by Ayene