Ogłoszenie 

Uwaga! To forum jest w trybie offline.
Wszelką pomoc uzyskasz pod adresem
forum.ultimateam.pl


Administracja Forum


Poprzedni temat «» Następny temat
Zamknięty przez: Nhadala
Czw 19 Lip, 2012 11:18
Krucjata Głupców
Autor Wiadomość
Solomon Lee 



Pomógł: 1 raz
Dołączył: 11 Lut 2012
Posty: 13
Wysłany: Wto 21 Lut, 2012 20:38
Dobre, dobre... ale budować schron z drzwi od jakiś garaży, nie prościej by było mieszkać w piwnicy? Albo poszukać jakiś solidnych ruin, np. podziemia jakiegoś szpitala? ;-)

Ciekawe co sobie upichci na kolację. :?:
 
 
Amelanduil 




Preferowany:
RPG Maker VXAce

Pomógł: 3 razy
Dołączył: 28 Wrz 2011
Posty: 464
Wysłany: Wto 21 Lut, 2012 20:45
Ciekawe zastosowanie metafory ^^ wygląda spójnie w miarę całość. Mi brakuje weny na takie pisanie, pewnie przez... nieważne, nie będę się rozpisywał o moim życiu xP Jakoś nie potrafię zebrać się na pisanie. Jest potencjał w twoim piśmie.
Masta_Artista napisał/a:

[...] Potatoes gonna potate [...]

^^
________________________
(╯°□°)╯︵ ┻━┻
"A jeśli... Boga nie ma, to co z ciebie za szatan?"
 
 
 
Ayene 




Ranga RM:
4 gry

Pomogła: 232 razy
Dołączyła: 18 Wrz 2007
Posty: 2424
Wysłany: Wto 21 Lut, 2012 20:58
Podoba mi się literacki język powyższych tekstów. Trochę zazdroszczę Tobie, bo mój jest za formalny, przez co często sprawia wrażenia sztucznego. Gratuluję. Nie dopatrzyłam się żadnych błędów, zarówno językowych, jak i logicznych. Pozdrawiam.

Malian napisał/a:
Zazombik, to i ja Ciebie poprawię. Nie "z dużej", lecz "z wielkiej".

Poprawnie jest (skoro już tak siebie poprawiamy) - pisać coś "małą literą" lub "wielką literą", a nie "z wielkiej litery". Polecam poczytać kilka artykułów M. Malinowskiego, zwłaszcza ten poświęcony uzusom :arrow: http://obcyjezykpolski.in...=archive&id=118
________________________


 
 
 
Malian 




Preferowany:
RPG Maker XP

Pomógł: 3 razy
Dołączył: 22 Gru 2009
Posty: 262
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto 21 Lut, 2012 21:21
Malinowskiego? Rodzina? Ale w każdym razie byłem blisko. :aww:
________________________
 
 
 
 
Masta_Artista 




Preferowany:
RPG Maker VX

Pomógł: 1 raz
Dołączył: 18 Lis 2010
Posty: 25
Skąd: Cytadela w Heleden
Wysłany: Wto 28 Lut, 2012 01:04
Dzień 2 "Zapasy" (Part 1/2)

Sny. Często pojawiają się w nich miłe wspomnienia, lub też zawierają w sobie bardzo wiele, niezrozumianych przekazów, jak choćby "wizje". Z pewnością nie jednemu z was przytrafiło się "wyśnić" jakiś obraz waszego życia, a później być jego świadkiem po kilku dniach, tudzież tygodniach. Ach i to dziwne wrażenie "De Ja Vu?". Tę pierwszą część o obrazach przeżył tego dnia Albert. Śniło mu się, że stoi na dachu jakiegoś podupadającego wieżowca. W okół odgłosy strzelaniny, krzyki, jęki. Chciał się rozejrzeć, ale nie potrafił. Patrzył w dal, na olbrzymi grzyb poatomowy, który zaczął rosnąć, jak ciasto w piekarniku.
Zaraz za nim wzbił się w powietrze czarny śmigłowiec, a sam Albert upadł.

Na szczęście na podłogę.

Pierwszym co zrobił, było sięgnięcie po licznik Geigera, by sprawdzić, ile czasu mu zostało do znalezienia kombinezonu, nim promieniowanie go zabije...//

Wciąż normalne. Zatem można wyruszyć po zapasy.
Miejscem, do którego się udał był stary supermarket "Garden Pride". Jedyne miejsce do robienia zakupów w jego rodzinnym miasteczku. Przed zniszczonym do połowy wejściem zatrzymał się i zaczął nasłuchiwać. Słuch od zawsze miał bardzo dobry. Nic dziwnego, zważywszy na lata szkolne, kiedy z uwagą nasłuchiwał wracających z wywiadówki rodziców. To, co tym razem usłyszał, nie brzmiało zbyt zachęcająco.

- K**a!

Wstrząsnęło nim. Czyżby nie był jedynym, który przeżył? Może się tylko przesłyszał. Może to tylko fundament podupada i sprawia wrażenie klnącego mężczyzny? Ciekawość wzięła górę i po chwili Albert znalazł się w przedsionku "Garden Pride"
________________________
 
 
 
Masta_Artista 




Preferowany:
RPG Maker VX

Pomógł: 1 raz
Dołączył: 18 Lis 2010
Posty: 25
Skąd: Cytadela w Heleden
Wysłany: Sro 29 Lut, 2012 23:24
Dzień 2 "Zapasy" (Part 2/2) !!! +18 !!!

Zastanawiał się, po co właściwie przekroczył próg "Garden Pride". Fakt, potrzebował zapasów, ale pomysł z "poznaniem" innego ocalałego nie był do końca dobrze przemyślany. Co jeśli tym kimś okaże się jakiś uzbrojony zbrodniarz? Nie mógł nic poradzić, gdyż jego ciekawość niemal automatycznie ruszała mięśniami. Szedł mimo woli.

Kucnął pod jedną z doniczek, w których kiedyś były olbrzymie kwiaty i wychylił się lekko.
Rzeczywiście. Niecałe dziesięć metrów od niego stał inny człowiek. Ubrany w skórzaną kurtkę, wyświechtane dżinsy i stare buty. Na głowie miał kowbojski kapelusz, a twarz zasłaniała czarna bandana. Oglądał winyle, które pewnie zabrał ze sklepu muzycznego.

- To mają być k**a klasyki!? P****lenie! - Warknął i roztrzaskał jeden z nich na pełną szkła posadzkę. Odsłonił twarz i zapalił grube cygaro. Dopiero teraz Albert zauważył kij baseballowy, który ów mężczyzna miał przewieszony przez plecy. Jak kołczan. Do tego jedno ramię kurtki przewiązane było cienkim łańcuchem, nadając nieznajomemu groźny wizerunek.

-Szefie! Tu jest parę dobrych! - Zawołał inny, chudy a do tego rudy podlotek. On i jego trzech kolegów podeszli do "kowboja". Było ich razem pięciu. Kowboj, rudy i trójka bezbarwnych chłopaków. Niemała banda.

Albert nie chcąc konfrontacji z grupką zaczął się powoli wycofywać, na kuckach. Kiedy był już przy wyjściu ze sklepu, obejrzał się i niechcący przewrócił dział z gazetami. To sprawiło, że "Kowboj" dostrzegł Alberta. Serce zabiło mu mocniej. Właściwie biło mocniej, niż w momencie gdy ujrzał swoje rodzinne miasteczko po katastrofie. Doskonale wiedział, co go teraz czeka.

- Brać go! - Zawołał "Kowboj"

Gepard mógłby pozazdrościć szybkości, z jaką Albert wybiegł do hallu pasażu.
Miał mętlik w głowie. "Uciekać, ale bez jedzenia? Noc nastaje, a ja nic nie zrobiłem. K**a, dlaczego tak trudno na coś wpaść!"

Usłyszał krzyki za swoimi plecami. Nie myśląc dłużej pobiegł do innego sklepu.
Tam schował się pod kasą, a napastnicy zaczęli przemierzać regały z produktami. Niedługo potem dołączył do nich "Kowboj"

- Dajcie sobie spokój. Mamy ważniejsze rzeczy na głowie. On już pewnie dawno stąd uciekł, a wy się wydurniacie. Spakujcie jeszcze kilka kartonów żarcia i spadamy do Den, nim zamkną bramy.

"Den". Tamtego dnia zapadło w pamięci Alberta.
Noc zastała go, gdy już ustawił produkty na półce w piwnicy. Po zrobieniu "zakupów" odwiedził też aptekę i wybrał z niej to, co akurat było. Maści, żele, plastry, bandaże, woda utleniona. Czuł, że w najbliższym czasie nie doświadczy "dostawy nowych dóbr" do "Garden Pride". Pierwsza kolacja, która nie polegała na zagotowaniu zawartości puszki pełnej zielonej ochydy i wymieszaniu z pasztetem zmotywowała Alberta do dalszego działania. Ale już nie dziś.

Pozycja "Zapasy" została wykreślona, a przed snem zaczął rozważał nad zapewnieniem sobie kolejnego podpunktu Dziennika.

"Bezpieczeństwem"
________________________
 
 
 
Masta_Artista 




Preferowany:
RPG Maker VX

Pomógł: 1 raz
Dołączył: 18 Lis 2010
Posty: 25
Skąd: Cytadela w Heleden
Wysłany: Czw 01 Mar, 2012 00:13
Dzień 3 "Bezpieczeństwo"

Tym razem sny były bezbarwne, pozbawione przesłań i niejasnych obrazów. Dzień również rozpoczął się jak gdyby nigdy nic. Gdyby nie wizja nadchodzącego opadu radioaktywnego i fali promieniowania, która lada dzień może wedrzeć się do miasteczka i zabić Alberta na miejscu, powiedziałby pewnie, że jest to "Dzień jak co dzień".

Wziął do ręki Dziennik Ocalenia i utkwił wzrok w nagłówku "Bezpieczeństwo".
Miasteczko nie miało czegoś takiego jak sklep z bronią, a takiej potrzebował Albert. Za bardzo obawiał się walki wręcz. Nieraz grał w gry wideo, na których fikcyjni bohaterowie walczyli bronią białą i obrywali w kończyny. Komputerowo wyglądało to mało spektakularnie. Zazwyczaj broń ślizgała się po skórze postaci, a długi, czerwony pasek życia nieco się ukrócał. Bał się, że może się wykrwawić. Nienawidził bólu, dlatego wolał walkę na dystans. Wiedział, że taka walka jest bardziej zabójcza i ciężej się wyleczyć z postrzału, niż rany ciętej, ale mimo to wolał strzelanie.

Biuro Szeryfa! - pomyślał.

Albert zawsze wstawał wcześnie rano. Chciał bowiem załatwić możliwie jak najwięcej spraw, zanim znowu nastanie wysysająca ciepło noc.

Dom szeryfa stanowiły już tylko fundamenty z drewna i kilka ścian. W jego "wnętrzu" znalazł dość cenne, jak nie bezcenne przedmioty. Były to między innymi : solidny nóż, kamizelka, karton cygar, sprawne whalkie-tolkie i działający Licznik Geigera. Był usatysfakcjonowany. Z pokoju na piętrze (który trzymał się już wyłącznie na kilku belkach) zdążył zabrać rewolwer i dwie paczki kul. Miał wszystko, a nawet więcej niż potrzebował. Wychodząc zauważył w oddali ciemnozieloną ciężarówkę. Zamarł.
Wojskowi. W miasteczku ciężarówka wojskowa była tylko raz i to przez przypadek. Tym razem nie czuć przypadkowości.

Odstawił rzeczy do schronu, po czym zaczął się zbliżać do ciężarówki. Na pewno wojskowa. Obicie w stylu moro było wystarczającym dowodem na autentyczność pochodzenia wozu.

Usłyszał szmery. Czyżby? Tak! Radio jeszcze działało. Niestety, spośród szmerów dało się usłyszeć tylko :

- Baz. . .gid. . .znaleźliśmy. . .d. . .kont. . .orz....p....ob...dot.....o....a...k...s...was?

Przekaz był niejasny, jednak Albert postanowił wziąć radio i umieścić w schronie.
Kiedy do niego dotarł, coś mu się nie spodobało.
Wgniecenia na wejściu. "K**a mać. . ." - pomyślał. Na pewno są jakieś racjonalne wytłumaczenia! - pomimo pewności, z jaką przyszło mu to stwierdzić, zaczął się gorączkowo rozglądać. Upuścił radio i wyciągnął rewolwer. Zamarł w bezruchu i zaczął nasłuchiwać. Nie mogąc znieść tego wrażenia "bycia obserwowanym" oddał kilka głośnych strzałów w niebo.

Odpowiedzią była cisza. Uspokoiło to trochę Alberta.
Przed zapadnięciem nocy zdążył rozkopać teren wokół wejścia do schronu, a w rów wsypał złom, przedmioty pełne ostrych krawędzi, kamienie, a także masę innych, nieprzydatnych rzeczy, na które spadając można się boleśnie skaleczyć. Całość przykrył kocami i zasypał ziemią. Tylko jedno miejsce było podparte kładką, żeby Albert mógł spokojnie wchodzić i wychodzić ze schronu.

Nastała noc, która zamiast snu, przyniosła Albertowi tylko niepokój. Ktoś, lub coś wie, że tu jest i prędzej czy później będzie musiał się z tym zmierzyć.

Zasnął. Na ziemię upuścił Dziennik, w którym widniał nowy nagłówek

"Transport"
________________________
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group | Template Klam by Ayene